Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ruckus
Shogun
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 22:18, 25 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
/Avallon/
Żołnierze stali w bezruchu, przyglądali się tobie uważnie. Mężczyzna o nieco większym brzuchu niż jego towarzysz, podszedł do twojego rozmówcy i kładąc mu dłoń na ramieniu, próbował mu coś tym pokazać. Po chwili pulchny Soldier opuścił was, wchodząc do wnętrza zielonej kamienicy. Zajrzałeś ukradkiem do środka. Widziałeś tylko odrobinę żółtego światła rozmazanego na niebieskawej tapecie w środku na ścianie. Mężczyzna stojący obok ciebie cicho kaszlnął, zwracając twoja uwagę na siebie. Kiedy się do niego odwróciłeś zauważyłeś, dziwny układ jego dłoni. Żołnierz wysunął do przodu dwa palce, tworząc z dłoni tak zwany „pistolet” i celując ci nim w brzuch syknął.
-Nie jesteśmy głupi. – Z przerażeniem doszedłeś do wniosku, że musieli dojść do tego kim jesteś. Rozejrzałeś się nerwowo po ulicy, szukając jakiegoś wsparcia w zwykłych przechodniach, a nóż natrafisz na jakiegoś Turksa, albo Soldiera. Niestety. Nikogo nie znalazłeś. Ludzie mijali was bez przywiązywania większej uwagi. Wszyscy byli zajęci swoimi sprawami. Soldier kiwnął głową na ciebie.
-Słuchaj tajniaku, jak nie dasz sobie spokoju z tym zadaniem i nie powiesz swoim szefom o tym, ze nas zgubiłeś to … - Czułeś dreszcze przebiegające po twoich plecach. Nagle miły i sympatyczny głos rozmówcy stał się przerażająco chłodny. Soldier wskazał palcami małą puszkę stojącą na klapie od śmietnika, zaraz za rogiem zielonej kamienicy. Spojrzałeś w tamtą stronę. Nagle z palców wojownika wystrzeliła ognista kulka, która rozbryzgując się na puszce zapaliła ją. Soldier wrócił do ciebie.
-…chyba nie chciałbyś skończyć jak ta puszka, prawda? – zapytał. Jego głos znów się zmienił, zrobił się delikatny i przyjemny dla ucha. Żołnierz stanął na baczność i zasalutował ci. Odwrócił się bokiem i wszedł na pierwsze dwa schody. Odwrócił się jeszcze do ciebie.
-Mam nadzieję, że Tseng znów nie miał nosa do wybrania agenta. – Słysząc to wyobraziłeś sobie jego irytujący uśmiech na twarzy. Soldier w końcu chwycił z klamkę i otworzył drzwi.
-Pamiętaj o puszce. – Syknął, po czym z hukiem zatrzasnął za sobą drzwi.
Stałeś chwilę ogarnięty ciszą. Odwróciłeś się od kamienicy i ruszyłeś w przeciwnym kierunku. Szedłeś tak kawałek, kiedy tylko znalazłeś mały zaułek, szybko tam wskoczyłeś. Rozejrzałeś się upewniając, ze jesteś sam. Rozpocząłeś śledztwo na dobre. Wiedziałeś, ze ta trójka to byli oni. Murzyn, Grubas i Tajemniczy człowiek. To byli ci złodzieje, to musieli być oni. Mimo wszystko Reno i Rude mieli racje ten trzeci jest naprawdę silny. Choć z magią nie spotkałeś się już pierwszy raz, nigdy nie widziałeś, żeby ktoś potrafił uderzyć materią. Zawsze mało doświadczeni wojownicy rzucają ogromnymi kulami ognistymi, w miarę zaawansowania zmniejsza się objętość kuli, ale jej moc rośnie…
Minęło kilka godzin. Tak jak przewidywałeś, dokładnie o 3.00 drzwi od zielonej kamienicy znów się otworzyły. Na zewnątrz wyszła czwórka ludzi. Była to twoja trójka złodziei, oraz jakaś kobieta o czarnych włosach. Nie przyglądałeś się jej ze szczególną uwaga. Bardziej zainteresowało cię to, że owa trójka była już uzbrojona. Każdy z nich miał tę broń, o której mówił ci Rude i, która była umieszczona na zdjęciach. W końcu zaczęli się rozchodzić. Murzyn zniknął gdzieś z grubasem, zaś kobieta z powrotem zanurzyła się w czeluściach kamienicy. Na środku ronda pozostał jedynie siwowłosy mężczyzna. Krótkie włosy powiewały na delikatnym wietrze. Żołnierz stał w bezruchu przez chwile, nie widziałeś jego twarzy, gdyż stał tyłem. Po chwili uniósł niebieski hełm do góry i założył go na głowę. Położył prawą dłoń na swoim pół mieczu, pół rewolwerze i ruszył w twoją stronę. Szedł powoli i stanowczo. Odgłos jego kroków roznosił się po całej uliczce. Szedł z lekko opuszczoną głowa. Coś musiało go trapić…
/Kiske/
Bez zastanowienia skoczyłeś w bok. Kilka kul świsnęło pomiędzy tobą a panelem kontrolnym. Odbiłeś się od ziemie z zamiarem staranowania przeciwnika. Żołnierz odwrócił się do ciebie twarzą i wystrzelił. Kula przeleciała pod tobą. Nagle zatrzymałeś się z krzykiem bólu na ustach. Zacisnąłeś zęby. Skoczyłeś. Soldier machnął karabinem i uderzając cię nim w twarz przyprawił cię o potężny ból głowy. Zobaczyłeś jasno iskrzące gwiazdy. Po chwili leżałeś już na ziemi. Widziałeś jak żołnierz nachyla się do ciebie.
-Cholera … to tylko udo. – A wiec pierwszy strzał musiał trafić cię w udo, na szczęście to nie jest jeszcze rana śmiertelna. Po chwili milczenia mężczyzna wyprostował się, uniósł karabin.
-Nie lubię dobijać prawie martwego cielaka. – Syknął. Mimo to nacisnął spust. Poczułeś rwący ból w klatce piersiowej, po chwili ból nasilił się w okolicach ramion i brzucha. Za oknem widziałeś białe obłoki chmur i ogromny złoty budynek pomiędzy nimi. Drgnąłeś lekko. To musiały być te przedśmiertne konwulsje. Nagle chmury wleciały do wnętrza kokpitu, otoczyły cię i przysłoniły ci cały obraz swoją rażącą jasnością. Widziałeś tylko czarną postać Soldiera, który posłał cię na tamten świat. Stał chwile, po czym podszedł do wiszącego mikrofonu. Niewiele widziałeś, za to słyszałeś dokładnie każde słowo.
-Jesteśmy sami panie Palmer. – Oznajmił. Po chwili usłyszałeś kilka mocnych uderzeń dochodzących zza ściany. Żołnierz przykucnął przy tobie.
-Ehh.. dobrze, że już nie żyjesz, dzięki tobie cała wina spadnie tylko i wyłącznie na Corel, a wtedy Dio będzie musiał wpuścić nas do więzienia pod miastem.. – Mężczyzna cicho zachichotał.
-To będzie koniec tego miasta szumow…-Jego głos zagłuszył odgłos helikoptera. Męzczyzna odszedł od ciebie. Zniknął ci z oczu. Widziałeś już tylko jasność. Słyszałeś jak ktoś otwiera ogromne drzwi do misja gdzie latają pasażerowie. Helikopter zagłuszył czyjeś krzyki. Słyszałeś jak odlatuje. Nie wiedziałeś co się dzieje. Nagle twoją uwagę przyciągną odgłos notorycznego pikania. Starałeś się zamrugać. Słyszałeś kryzki jakiś ludzi. Nagle obraz stał się niezwykle wyraźny. Widziałeś port Gold Saucer. Dziwnych ludzi w fioletowych skafandrach z karabinami. Biegli obok transportera krzycząc coś. Nagle szyba została wybita. Do wnętrza kokpitu wpadł przez nią jakiś nowy żołnierz. Zaciągnął hamulec. Kolejka stanęła. Spojrzał na ciebie przez ramię. Zaklną siarczyście rzucając się do ciebie. Po chwili usłyszałeś ogromny i wszechogarniający odgłos wybuchu. Czułeś na sobie żar i ogień tak gorący jak ten w samym piekle. Wszystko po chwili zrobiło się ciemne … w końcu straciłeś przytomność i …
/Ryoku/
Tej nocy nie spałeś spokojnie. Miałeś dziwne sny. Niespokojne. Co chwile niebieskie światło nabierało na sile. Nie wiedziałeś gdzie byłeś. Biegłeś gdzieś po jakimś placu. Nagle ktoś cię chwycił, leżałeś znów na podłodze małego pokoju z niebieskim światłem. Nad tobą była pochylona trójka ludzi. W tym jedna kobieta, którą już znałeś. Obok niej stał wysoki i szczupły murzyn, patrzył na ciebie z lekkim niesmakiem. Zaraz przy tobie klęczał siwowłosy mężczyzna o zielonych oczach. Spojrzałeś prosto w nie. Widziałeś uśmiech na jego twarzy.
-Już niedługo … - Odwrócił się do towarzysz i spoglądając na murzyna kiwnął głowa na drzwi. – Idź sprawdź okolice, zaraz wychodzimy…
Znów zasnąłeś. Nie wiedziałeś kim byli ci ludzie, jakim sposobem się tu znalazłeś i gdzie jest to TU.
Niespodziewanie niebieskie światło znikło, a na jego miejsce pojawiła się gryząca jasność. Zasłoniłeś oczy dłońmi. Przez palce widziałeś czarnowłosą kobietę. Nachyliła się do ciebie i patrząc na twarz, odsłoniła resztę ciała.
-W porządku. Wstawaj. – Poczułeś się jak w jakimś wojsku. Usiadłeś na posłaniu. Zakręciło ci się w głowie. Złapałeś się z Anią, ale twoja rękę zaraz chwyciła tajemnicza kobieta. Pomagając ci postawiła cię na nogi. Trzymając cię jedną ręką chwyciła za klamkę od drzwi i otworzyła je. Wyszliście na korytarz jakiegoś budynku. Ściany były niebieskawe, oświetlane gasnącym, żółtym światłem małych lampek przy suficie. Kobieta spojrzała na ciebie lekko zmartwiona. Nie widziałeś jej wyraźni, gdyż stanęła w półmroku.
-Kimkolwiek jesteś musiałeś nieźle narozrabiać. – Syknęła. Ciągnąc cię za ramię przeprowadziła cię przez całe piętro do kolejnych drzwi. Kopnięciem otworzyła zielone drzwiczki prowadzące do piwnicy. Zeszła pierwsza, cały czas cię asekurując. Kiedy w końcu stanąłeś boso na zimnej brukowanej podłodze piwniczki, nogi się pod tobą ugięły. Dziewczyna spojrzała na ciebie twardo.
-Nie bądź mięczakiem.. – Ruszyliście dalej. Szliście jakimiś brudnymi, cuchnącymi i niezwykle długimi korytarzami. Dziewczyna w końcu się zatrzymała obejrzała się na ciebie.
-Poczekaj chwile. – Pokazując ci ścianę o która miałeś się oprzeć wybiegła trochę na przód. Po kilku minutach wróciła z jakimś kombinezonem. Był to trój Soldierów. Trzymała w dłoniach kask, który złowieszczo odbijał światło małych lampek. Podeszła do ciebie bliżej. Zaczęła cię rozbierać. Kiedy już stałeś w samej bieliźnie zaczęła ubierać cię w cuchnący nowością strój Soldierów. W końcu zawiesiła ci karabin na ramię i założyła hełm.
-Tutaj mas lunetę, noktowizor i czujnik ciepła. – Wskazała wszystkie trzy okulary po kolei. – Przełącz na noktowizor. – Tak jak ci kazała sięgnąłeś za głowę i przycisnąłeś jakiś guziczek, po chwili widziałeś ją już o wiele wyraźniej. Miała piękne jasne oczy, cudowny uśmiech i błyszczącą skórę. Podeszła do ciebie bliżej. Opuściłeś głowę. Miała też pięknie ukształtowane piersi. Poczułeś, ze szarpie cię mocno za ubranie. Podniosłeś głowę, na jej twarzy widziałeś lekki uśmiech kryjący grymas zmęczenia.
-Słuchaj. – Zwróciła twoją uwagę. – Od tej pory nazywasz się Takero Zanza. Jesteś nowy i dopiero się uczysz. Skończyłeś szkołę trzy tygodnie temu i od razu dostałeś zadanie zwalczania buntowników. – Mówiąc to pociągnęła cię za ramie w głąb korytarza. Po chwili stałeś już przy jakiejś ogromnej klapie. Dziewczyna otworzyła ją. Od razu zimne powietrze zahuczało miedzy wami. Popchnęła cię w stronę włazu. Spojrzałeś w dół. Midgar…Slumsy…setki kilometrów pod tobą. Dziewczyna stanęła obok ciebie.
-Sektor 7. – Powiedziała wskazując palcem ogromny obszar, na którym co chwile pobłyskiwały jakieś małe iskierki. – Tam właśnie się udajesz. Staraj się nie pozabijać wielu buntowników, kłam ile wlezie i kiedy zadadzą ci trudne pytania odpowiadaj: Jestem nowy. – Kobieta uśmiechnęła się do ciebie. – Masz proste zadanie. Odnajdź Jenny, właścicielkę sklepu z materią nieopodal kosiła. Tam dowiesz się wszystkiego. – Po tych słowach klepnęła cię w plecy, wytrącając cię z równowagi. Zachwiałeś się w stronę przepaści. Kobieta odwróciła się i odeszła. Chyba nadszedł czas wielkiego skoku …
/Maxim/
Dziewczyna chwyciła cię za dłoń i pociągnęła z całej siły. Zerwałeś się na równe nogi. Nie spuszczałeś z oczu przerośniętego mężczyzny, który bez przerwy ci się przyglądał. Kiedy doszliście do schodów dziewczyna zauważyła, że wciąż gapisz się na owego faceta. Klepnęła cię pieszczotliwie w ramię i zakręciła biodrami, przyprawiając cię o lekkie przyśpieszenie rytmu serca. Wszedłeś za nią na górę i do pokoju. Zamknąłeś drzwi. Byliście sami. Pomieszczenie było niewielkie, kilka metrów, łóżko i okno. Nic więcej. Rudowłosa ślicznotka padła na łóżko i rozciągając się na nim odetchnęła z ulgą. Leżała tak przez dłuższa chwilę po czym usiadła i spojrzała na ciebie z lekką nadzieją w oczach.
-Ten „koleś” to ochroniarz … nazwijmy go skarbnikiem, on zbiera pieniądze, które zarobię wraz z koleżankami.- Nie trudno było domyślić się jaki jest zawód dziewczyny. Stałeś chwilę w milczeniu, nagle dziewczyna zaskoczyła cię niespodziewana propozycją.
-Pomogę ci i powie wszystko co będziesz chciał, tylko zabierz mnie stąd! – padła na kolana, składając ręce tak jakby chciała się modlić…
/Kiske/
…i obudziłeś się w otoczeniu kilkunastu lekarzy. Widziałeś nad sobą trzech panów doktorów, zszywających cię. Za nimi stał jakiś mężczyzna w dziwnych szatach, pewnie był to szaman, który najlepiej znał się na używaniu czarów leczniczych. Odetchnąłeś z ulga. Żyjesz. Po chwili jeden z doktorów nachylił się do ciebie.
-Przygotuj się chłopcze, kiedy stąd wyjdziesz, a wyjdziesz zaraz, to czeka cię masa tłumaczenia się z tego co narobiłeś. Dio już na ciebie czeka… - Po tych słowach chirurg odsunął się wraz z kolegami, a ich miejsce zajął szaman. Mężczyzna wyciągnął dłonie i położył je na twoich zaszytych ranach. Po chwili mogłeś już wstać …
UWAGA
Przypominam o waszych statach, radzę w nie zaglądać, gdyż od teraz będą się zwiększać. :]
KISKE:
+1 do Wytrzymałości
+1 do Szybkosci Reakcji
RYUKO:
+1 do Siły
+1 do Szybkości
-1 do Perswazji (Uwaga Perswazja jest na poziomie (-1) co oznacza, że jeśli się nie poprawisz nikt nie będzie chciał z toba rozmawiać, nawet przyjaciele).
Maxim i Avallon (starajcie się więcej)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Kiske
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: sie biorą dzieci?
|
Wysłany: Czw 4:59, 26 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Kiske zdjął tylko nogi z łóżka. Uniósł powoli swoje ciało lecz jeszcze nie wstał. delikatnie podniósł prawą rękę i złapał się nią za czoło. Nadal czuł lekkie drżenie. Widocznie jeszcze zupełnie umysłowo sie nie otrząsnął. Zerknął na zaszyte rany po czym szybko wstał. Rozciągnął się powoli i skierował wzrok na szamana. Zrobił gest w celu podziękowania i zwrócił się do doktora. Usłysząc jego słowa jego twarz spoważniała. Zaczął się zastanawiac CO narobił, czy chodzi o to że wcisnął zielony guzik... Pokręcił głową z zniesmaczoną miną. Westchnął po czym wreszcie się odezwał
-gdzie dokładnie mogę znaleźć Dia?
Jego głos był lekki i nieco ochrypły, a słowa wymówił bardzo szybko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ryoku Kei
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 4:07, 27 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Takero Zanza(Ryoku)
Odwraca się do nieznajomej dziewczyny i mówi:
-Zapamietaj me prwdziwe imię mianowicie Ryoku bo jeszcze sie spotkamy. Nie musisz mi podawać swojego będę żył dalej mając nadzieje i żyjąc tylko po to że je poznam. W takim razie ruszam jako Takero. Żegnaj...do nastepnego razu
Odwrocił sie spowrotem w kierunku w ktorym miał iść a właściwie skakać(chyba). Ruszył do sektora 7.*nie wiem czy skakać czy co bo chyba nie za bardzo skumałem*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yoh
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:40, 01 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Klękam przy niej i patrzę na nią.
- Wstań nie musisz klękać i pomogę ci. - odpowiadam jej po czym podchodzę do drzwi i lekko je uchylam aby zorientować sie co się dzieje na dole. Kiedy już bede wiedział zamykam drzwi i odwracam sie w strone dziewczyny.
- Mam pomysł ale szalonć.y więc może wypali. Zejde na dół i kupię butelkę mocnego alkoholu który da się łatwo zapalić. Wejde na góre i rozlejemy go po pokoju a nastepnie podpalimy. Dym spowoduje zamieszanie a my w tym czasie uciekniemy. Co ty na to?? Pasuje ci plan?? bo jak nie to mogę go zmienić. - pytam sie dziewczyny i czekam na jej odpowiedź
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Avallon
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:33, 02 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Avallon stał i czekał na siwowłosego...
"I tak cała trójka mnie wykryła... jeśli zaczne uciekać to z pewnością mnie dogoni... hm... zobaczymy sie jak sytuacja sie potoczy...." - pomyślał
Po czym uśmiechem na ustach patrzył jak mężczyzna jest co raz bliżej niego...
"Jednak trzeba być gotowym na każdą ewentualność.." - pomyślał
Stanął tak aby w razie czego mógł szybko uskoczyć pred potencjalnym atakiem.... miał nadzieje że mężczyzna tego nie dostrzegł...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ruckus
Shogun
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 12:19, 03 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
/Kiske/
Lekarz uśmiechnął się szeroko.
-Raczej kiedy on znajdzie ciebie. – Odpowiedział, po czym odwrócił się do drzwi i wychodząc rzucił w twoją stronę.
-Zaraz tu będą. – Nie minęła nawet chwila, kiedy drzwi znów się otworzyły. W progu ujrzałeś dwóch żołnierzy Shin-Ra. Wpadli do środka. Widziałeś jak jeden z nich przygląda ci się z niesamowitym zdziwieniem. Nagle do pomieszczenia wkroczył Palmer. Spojrzał na ciebie z zgroza w oczach. Kiedy za nim wszedł do środka przepakowany brunet w slipkach kąpielowych. Spojrzał na ciebie lekko zdziwiony.
-Jak taka mała wesz mogła tak nabroić? – zapytał Palmeta, który ze zdenerwowaniem wzruszył ramionami. Stary i wyłysiały rzecznik finansów spojrzał na bruneta.
-Dio, daj nam pięć minut, porozmawiamy ze świadkiem i oddamy go w twoje ręce. – Mówiąc to Palmer spojrzał na ciebie z taką nienawiścią jak jeszcze żaden człowiek. To spojrzenie nie umknęło uwadze Dio, który wychodząc ostrzegł Palmeta, ze jeżeli zrobi ci krzywdę to spotka go taki sam los. Kiedy już zostałeś sam z Palmerem i jego obstawą, rzecznik przetarł spocone czoło chusteczką. Usiadł obok ciebie i ochrypniętym głosem zaczął ci coś tłumaczyć.
-Zostałeś zmuszony do wysadzenia Gold Saucer przez terrorystów z Midgaru, rozumiesz? – zapytał kiwając głowa na jednego z żołnierzy.
-Kiedy Dio będzie cię przesłuchiwał masz mu opowiedzieć o tym jak wyglądali terroryści, a jeżeli wspomnisz o nas to.. – Nie musiał dokończać, doskonale wiedziałeś do czego Palmer jest zdolny. Starzec podał ci zdjęcie. Widziałeś na nim grupkę ludzi. Dwie kobiety, trójkę mężczyzn.
-Masz im o nich opowiedzieć, przywódca to Aleks, a grupa zwie się Okrągły Stół. Powiesz Dio, ze uciekli do Midgaru po tym jak cię postrzelili i wysłali pół przytomnego do Gold Saucer. Udawaj, ze nie wiesz czemu to zrobili.. jeżeli uda ci się wcisnąć kit temu idiocie dostaniesz od nas małą nagrodę. – Po kilku słowach Palmer wstał. Otworzył drzwi, z którymi stał Dio. Mężczyźni minęli się w przejściu. Kiedy Shin-Ra opuszczali salę Palmer przesunął dłoń na wysokości szyi mówiąc do ciebie.
-Pamietaj….
/Maxim/
Dziewczynka spojrzała na ciebie lśniącymi od zadowolenia oczyma.
-Tak, tak. – Odpowiedziała, nerwowo wstając z ziemi. – Lepiej, żebym ja poszła. Inaczej mogą coś podejrzewać u nas zawsze my wszystko kupujemy. – Powiedziała, po czym bez słowa wyszła. Nie wracała przez długi czas. Nagle drzwi się otworzyły. Wesżła do srodka, lekko chwiejąc się na nogach. Miałą podbite oczy, rozczochrane włosy i piana toczyłą jej się z ust. Padła plackiem na ziemię. Nie wiedziałeś co robić. Odwróciłeś ją na plecy i ułożyłeś głowę na swoim kolanie. Dostała konwulsji, piana toczyłą jej się z ust. Musieli podac jej jakiś narkotyk i to w dużej dwace, bo właśnie umiera z przedawkowania. Przerażony nie wiedziałeś co robić. Jeżeli umrze tutaj posądza ciebie o zabicie dziwki, jak zawołasz pomoc to i tak zabiorą ci całe pieniądze, może nawet cie zaatakuja. Co robić?
Dziewczyna cora słabiej się wierciła, chyba życie już z niej uszło…
/Ryoku/
Pożegnałeś dziewczynę i skoczyłeś. Kiedy przeleciałeś przez otwarty właz, poczułeś jak setki najróżniejszych wiatrów uderzają cię z każdej strony. Leciałeś z niesamowitą prędkością. Przez moment wydawało ci się, ze zaraz rozpłaszczysz się na ziemi jak naleśnik. Nagle coś mocno szarpnęło cię za plecy. Uniosłeś głowę do góry. Jakaś srebrna linka naprężyła się i pociągnęła cię w zupełnie inną stronę. Zacząłeś się szamotać, nie wiedząc co robić. Wtem uderzyłeś plecami o twardą i grubą ścianę. W bezdechu padłeś na ziemię. Kiedy dotknąłeś ziemi uczucie szarpania na plecach znikło. Odwróciłeś się na plecy. Kilkaset kilometrów nad tobą widziałeś mały metalowy właz, który właśnie został zamknięty. Misja wykonana, jesteś w Sektorze 7. Powoli wstałeś, opierając się dłońmi o ścianę, jednocześnie masując się po obolałych plecach. Uniosłeś karabin, który wisiał ci na ramieniu. Sprawdziłeś ilość naboi i przerzucając go na plecy ruszyłeś do przodu. Nie zdążyłeś przebyć nawet kilometra kiedy na dość szeroką ścieżkę pomiędzy gruzami domostw, którą szedłeś, wyskoczyło dwóch innych żołnierzy Shin-Ra.
-Nazwisko !!...
/Sophie/
Tak jak każdego sobotniego wieczora zasiadałaś w kącie lady przecinającej połowę baru na wskroś. Opierając twarz na dłoni, przyglądałaś się gościom, którzy powoli zaczęli szykować się do wyjścia. Z tęsknotom spojrzałaś w stronę drzwi, które lekko zaskrzypiały. Jednakże nie zobaczyłaś w nich tych, na których czekałaś tak jak to miałaś w swoim zwyczaju. Spojrzałaś na zegarek. Zawsze o tej porze przychodziła Rebeka, która prowadziła nocną zmianę. Niestety nie pokazywała się przez dłuższy czas. Zastanawiałaś się, czy coś się jej nie stało, w końcu po całym miasteczku chodzą pogłoski, ze zwariowała. Nie wierzyłaś w głupie plotki. Dobrze znałaś Rebekę, potrafiła pozbierać się o tym jak trójka żołnierzy Shin-Ra zgwałciło ją właśnie w tym barze. Wzdrygnęłaś się lekko. Rozejrzałaś się po pomieszczeniu. Widziałaś pięciu żołnierzy Shin-Ra. Od razu poczułaś do nich obrzydzenie. Wtem drzwi znów zaskrzypiały. I tym razem to nie była Rebeka. W wejściu stało dwóch mężczyzn. Obaj mieli na głowach dziwne kowbojskie kapelusze, lekko zakurzone. Jeden z nich był w czarnym stroju, zwykłej koszuli, spodniach i kozakach z ostrogami. Jego towarzysz był okryty zielonym płaszczem, całkowicie zasłaniającym całe jego ciało, prócz głowy i skórzanych butów z ostrogami. Nie widziałaś ich twarzy, zasłaniały je kapelusze i długie czarne włosy spływające na ramiona. Nagle dwóch mężczyzn stanęło w szerokim rozkroku. Nie zdążyłaś nijak zareagować. Mężczyzna w zielonym płaszczu wyciągnął spod niego cztery łapy trzymające ogromne strzelby. Pięciu żołnierzy Shin-Ra zerwało się z miejsc. Nagle ubrany na czarno kowboj skoczył w ich stronę. Przemknął miedzy nimi jak wiatr. Czteroraki mutant wystrzelił serię w każdą stronę. Skoczyłaś pod ladę, zasłaniając głowę rękoma. Słyszałaś tylko czyjeś jęki, jakiś krzyk i ponowną serię strzałów. Nagle wszystko ucichło. Słyszałaś kroki jednego z nich, rozbite szkło szczękało pod jego ciężkimi butami. Nagle jeden z nich przemówił.
-Gdzie ta zdzira? – zapytał. Jego głos był niski i nieprzyjemny. Drugi towarzysz odpowiedział mu.
-Nie mam pojęcia, znajdźmy kogoś żywego i sprawdźmy, czy widzieli tę dziwkę. – Znałaś ten głos. W pamięci ujrzałaś obraz jednego Niedzielnego wieczoru. Siedziałaś z Rebeką za ladą, kiedy ów mężczyzna wszedł do środka. Usiadł przed ladą i zapytał się was o Laurę. Trzecią współwłaścicielkę lokalu. Zawsze dziwiło cię, czemu Laura dorabia sobie właśnie w ten sposób, może po prostu lubiła to co robiła, albo nie miała innego wyjścia.
Nagle kolejna seria strzałów zagrzmiała w powietrzu. Usłyszałaś czyjś stłumiony jęk. Ktoś przeleciał przez barierkę na drugim piętrze i głucho uderzył o podłogę. Rozejrzałaś się nerwowo. Twoja Lanca była w schowku na miotły, tam zawsze chowałaś broń, gdyż Rebeka i Laura nie chciały widzieć broni w tym miejscu. Przeklęłaś swoją uległość wobec nich. Schowek był dokładnie pięć metrów na prawo od ciebie. Drzwiczki były otwarte, jednakże były już poza ladą. Wtem poczułaś szarpniecie w okolicach pleców. Z przerażeniem zauważyłaś, ze wisisz w powietrzu, trzymana za jedno z czterech ramion mutanta.
-Hej Diego, mam kogoś !!...
/Avallon/
Soldier zbliżał się coraz szybciej. Nie mogłeś nigdzie znaleźć żadnego schronienia. Rozglądałeś się nerwowo, kiedy jego kroki nabierały na sile. Nagle znieruchomiałeś ze strachu.
-Nie lubię się powtarzać, ale ty chyba po prostu musisz tam wejść, co nie? – Cichy i stanowczy głos odezwał się za tobą. Powoli obróciłeś głowę. Tak, to był on. Przywódca trójki złodziei. Spojrzałeś na niego z lekką urazą. On zaś sięgnął dłonią do kasku. Zdjął go z głowy. Zobaczyłeś te same siwo-czarne włosy co na zdjęciu. Zielone, ciepłe oczy i lekko nieogolony zarost otaczający spięte usta. Przyglądałeś mu się uważnie. Na pierwszy rzut oka nie wydawał się kimś wyjątkowym. Zrobił krok w twoja stronę odrzucając kask na bok. Zacisnął obie pięści i stanął kilka centymetrów przed tobą.
-Masz stąd odejść. Powiedzieć swoim szefom, ze nie jesteś w stanie wykonać zadania i wyjechać z miasta. Rozumiesz? – Zapytał się z ogromną powagą w głosie. Przesunąłeś po nim wzrok. Widziałeś jego GunBlade’a przykutego do jego pasa. Twoja broń spoczywała bezpiecznie na plecach…
(Jeżeli chcesz podjąć walkę, na wszelki wypadek przedstawie ci twoje położenie: Jesteś w zaułku o szerokości czterech metrów, za twoimi plecami – jakieś 10m jest wysoka ściana, aż do powłowy dwóch budynków. Trzy metry za przeciwnikiem jest uliczka. Nad wami, jakieś 5 metrów są drabiny pożarowe i kilkanaście okien).
/Sara/
To było dwa dni temu. Biegłaś pomiędzy gruzowiskami dolnego miasta. Rozglądałaś się nerwowo, poszukując dalszych śladów. Dokładnie dwanaście godzin wcześniej wpadłaś na trop swojej kuzynki, która postanowiła w końcu wyruszać na polowanie. Wiedziałaś, ze tak jak ty, ona tez zbiera informacje o swojej przeciwniczce. Gapiowi mówili, ze widzieli ją jak ostatniej nocy biegła w stronę wind do górnego miasta. Jakiś typek, który cię zaatakował, co później się okazało, ze na zlecenie twojej kuzynki, powiedział ci, ze uciekła do górnego miasta. Wtedy postanowiłaś się tam dostać. Wydałaś wszystkie oszczędności na bilet bez powrotu. To było wczoraj. Kiedy dostałaś się na górę Miasta, odkryłaś wszystkie różnice, o których mówili ci rodzice, kiedy jeszcze żyli. Na ulicach było pełno normalnych ludzi, czasem przewinęli się jacyś Shin-Ra, ale tylko w małych kilkuosobowych grupkach.
Kilka godzin później na uliczce nieopodal dużego ronda zobaczyłaś trójkę żołnierzy rozmawiających z twoja kuzynką!. Schowałaś się za róg i przyglądałaś całej sytuacji. Potem weszli do środka. Tak było jeszcze kilka godzin temu. Dokładnie kwadrans przed tym co dzieje się teraz, wszyscy opuścili budynek. Wszyscy Soldier. Nie widziałaś kuzynki. Trójka żołnierzy rozproszyła się. Tylko jeden z nich szedł spokojnie ulicą miasta. Nagle stanął i wszeł w jakiś zaułek, gdzie stał ktoś jeszcze. Może ten mężczyzna będzie mógł ci pomóc….
UWAGA
Przepraszam za taki długi odstęp czasu od poprzedniego posta. Mam teraz mały rozpad rodzinny i nie miałem czasu, z resztą wciagneła mnie książka Marqueza. Obiecuję, ze od nastepnego psota biore sie do roboty. Dzięki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Avallon
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:04, 03 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Avallon
Oparłem sie o ściane... i popartzyłem na siwo-włosego wesołym wrokiem uśmiechając się lekko niczym dobroduszny kapłan...
-Wybacz mi, ale gdybym nawet chciał to nie moge tego zrobić...
Powiedziałem wesłołym i pełnym zycia tonem...
-Jestem Rycerzem Światła... i nie moge uciec... nawet jeśli to by oznaczało mój koniec...
przy wymawianiu "Rycerz Światła" dało się słyszeć dumę i niespotykaną zazwyczaj u mnie powage w moim głosie.... i choć tego nie wbyłem do końca świadom to moje serce chciało już walczyć... chiało pokonać tego gościa... nie ważne za jaką cene...
------------------------------------------------------------------------------
Jeśli cel wymusi walke to próbuje skoczyć w strone najbliżzesz ściany i odbić się od niej by zyskać na wysokości... po czym staram sie "wylądować" na siwo-włosym wykonujęc cięcie z boku w lewe ramie, bez wględu czy atak sie powiedzie czy nie przyjmuje potem pozycje obronną...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sara-san
Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 16:33, 03 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Sara
Kiedy ruszyłam za jednym z Soliders czułam jak ogarna mnie panika. Niebyłam osobą przystosowaną do walki ale takze nie umiałam panowac nad emocjami. Stanełam w uliczce i odetchnełam z ulgą, poczłam kawałek dalej widząc dwóch meżczyzn, jednego Solider a drugiego kompletnie nieznajomego. Podeszłam do nich i spuściłam wzrok. Stanełam obok nich i zaczełam wypowiedź.
- Przeprasam panów poszukuję mojej kuzynki Thasii Saury zwanej takze jako Sui i Biała Wojowniczka ze wzgledów na jej miecz. Czy moze widzieliscie ją? - zapytałam się wyciagajac jej zdjecie, moje ręce lekko drzały byłam wnerwiona ale z ludźmi umiałam jeszcze rozmawiać.
Powoli odpiełam w razie obrony flet aby na wszelki wypadek móc wykonać atak nim. Moje ręce się trzasły niezabardzo umiałam panować nad sobą. Byłam bardzo zdenerwowana co było po mnie widać nie wiedziałam sama czy to przez kuzynkę czy przez tych facetów, tak długo jej szukałam i niechciałam teraz stracić okazji aby ją odnaleźć...
----------
W razie ataku blokuje go fletem grajac uspakajająca muzykę!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ryoku Kei
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:10, 03 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Takero Zanza
Udając przestraszonego i zdziwionego całą sytuacją lekko zająknąwszy się na początku odpowiada:
-Ta..takero Zanza melduje się na służbie.
Napina się jak najbardziej może stając na baczność.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
rai-chan
Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Midgar
|
Wysłany: Pią 21:22, 03 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
*Ehhh... Rebeka powinna już tu być...* Pomyślała Sophie lekko zdenerwowana. Chciała jak najszybciej wrócić do domu i odpocząć. Od pracy, od narzekania klientów i od tych przeklętych obcasów. Czasami spoglądała w stronę zaplecza, gdzie leżały jej normalne ciuchy. Jej myśli co chwile wracały do Rebeki. Sophie ciągle żałowała, że nie było jej wtedy w barze... Na pewno zdołałaby ochronić przyjaciółkę! Zmierzyła żołnierzy nienawistym spojrzeniem.
*Coś jest nie tak, może Rebeka ma kłopoty...?!* Sophie zaczynała się już naprawdę martwić. Uniosła głowę z uśmiechem, gdy zaskrzypiały otwierane drzwi. Jednak nie ujrzała w drzwiach swojej znajomej. Przyglądała się nieznajomym zaniepokojona. Było w nich coś... złowieszczego. Loire chciała krzyknąć, jednak szybko się opanowała i schowała za ladę. 2 serie strzałów. Dziewczyna czekała, aż ucichną kroki i oddechy przeciwników. Wszyscy klienci nie żyją, to raczej pewne. Nagle jeden z wrogów się odezwał. Nierzyjemny głos przypomniał jej o pewnym zdarzeniu, o tym, jak ktoś szukał Laury. Ale czemu?? Sophie zaczęła się zastanawiać, jak dostać się do lancy.
*Muszę to zrobić szybko... * zaczęła planować w głowie, gdy nagle poczuła, że coś ją unosi do góry. Spojrzała na mutanta i niemal odruchowo uderzyła go z całej siły z pięści w twarz. Postanowiła za wszelką cenę wyrwać się z uścisku i dobiec do swojej broni. Z lancą w dłoni będzie się czuła o wiele pewniej. *Chyba najpierw będę musiała sprzątnąć mutanta...*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kiske
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: sie biorą dzieci?
|
Wysłany: Sob 20:17, 04 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Kiedy Palmer wyszedl z pokoju, Kiske pomyślal o nim z obrzydzeniem. Bylo mu gorąco więc chwycil szklanke wody ktora znajdowala się obok niego. Usiadl ponownie na lozku rozmyslając co ma powiedziec Dio'wi. Spojrzal na zdjęcie i na ludzi się tam znajdujących. "grupa terrorystów..." pomyślal. Rzeczywiscie wyglądali groźnie "ale skoro to są wrogowie Palmera..." Wypil lyczek wody. Wciąż Nie wiedzial co mowic Dio'wi. Jest szansa ze moze mu nie uwierzyc. Po chwili drzwi sie otworzyly.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yoh
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 16:04, 05 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Nie wiedząc co zrobić wpadłem w panike. Zastanawiałem się czemu podali jej ten narkotyk. Wiedziałem , że to sprawka tamtego kolesia ale bez dowodów nic nie mogłem zrobić a czas naglił. Bez zastanowienia podchodze do okna i sprawdzam czy jest wysoko. Kiedy to sprawdze otwieram okno i patrze czy jest na co skoczyć aby zamortyzować upadek. Kiedy już wszystko będe wiedział biorę dziewczynę na ręce po czym podchodzę do okna i skacze. Kiedy będe na ziemi szybko biegnę z nią do najbliższego lekarza aby jej pomógł.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ruckus
Shogun
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 22:41, 10 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
/Avallon, Sara/
Dwóch mężczyzn stało w przejmującym milczeniu. Mierzyli się spojrzeniami, szukając w sobie czegoś, czego zwykły człowiek nigdy by nie zauważył. Wysoki i szczupły mężczyzna o zielonych oczach, uśmiechnął się delikatnie.
-To dobrze. – Odpowiedział, lekko przykucając. – Twoje postanowienia pomoże nam obu. Ty się nie poddasz, a ja będę mógł się ciebie pozbyć. – Mówiąc to, przeciwnik wysunął obie ręce do przodu, jego brwi powoli zaczęły przesuwać się w stronę nosa. Widziałeś jak jego spokojne spojrzenie zamienia się w równie diabelskie jak te, którym nie raz byłeś karcony podczas rozmów z prezydentem Shin-Ra. Choć, ten grubasek siedzący w fotelu wysoko nad wami, nie równał się z tym kto stał przed tobą. Dobrze o tym wiedziałeś, dzięki czemu zdążyłeś odpowiednio się przygotować. Przesunąłeś ukradkiem lewą dłoń, upewniając się, ze twój miecz jest na sowim miejscu. Czułeś, że napięcie rośnie, że twój przeciwnik szykuje się do skoku. I tak jak przewidywałeś, tak się stało. Mężczyzna skoczył do przodu z lewą ręka zaciśniętą w pięść.
Skoczyłeś w bok. Skuliłes się w powietrzu, przyciągając kolana do klatki piersiowej, gdy tylko poczułeś twarda ścianę pod stopami, odbiłeś się od niej i poszybowałeś w górę. Dach budynku był coraz bliżej ciebie, dosłownie na wyciagnięcie dłoni. Wtem poczułeś mocne szarpniecie za lewą kostkę, obróciłeś się poziomi względem ziemi i z niesamowitą szybkością uderzyłeś plecami w sąsiednią ścianę. Czułeś jak twoje ciało toruje sobie drogę przez twarde cegły. Słyszałeś gruchotanie własnych kości i brzęki obijającego się miecza. Odłamki cegieł jeszcze frunęły przed tobą, gdy na twojej wysokości pojawił się żołnierz. Wziął zamach lewą dłonią. Po chwili poczułeś jak uderza w twój tors. Niesamowity piekący ból przeszył całe twoje ciało. Miałeś ochotę wrzeszczeć z bólu, jednakże nic nie zdążyłeś zrobić. Momentalnie straciłeś przytomność…
Na małą poboczną uliczkę wbiegła nikomu nieznana dziewczyna. To co zobaczyła, wzbudziło w niej odpychające dreszcze. Dwaj mężczyźni, którzy przedtem rozmawiali, teraz walczyli z sobą na śmierć i życie. Widziałaś jak żołnierz Shin-Ra bez hełmu, wylatuje za swoim przeciwnikiem, łapie go za kostkę i z wielkim impetem uderza sowim wrogiem o ścianę. Kiedy mężczyzna w bieli uderza o ścianę, Soldier pojawia się przed nim i płonąca dłonią wbija go w głąb ściany. To wszystko trwało dosłownie kilka setnych. Niewyobrażalna prędkość siła. Przez moment zastanawiałaś się, czy twoja kuzynka tez jest taka, czy znajomość x tym żołnierzem nie uczyniła jej jeszcze potężniejszą.
Żołnierz obrócił głowę w stronę dziewczyny. Kiedy jego stopy dotknęły ziemi, Avallon uderzył z głuchym hukiem o ziemię. Ocknął się, kiedy duszący ból w klatce piersiowej zmusił go do otworzenia ust na całą szerokość i łapania w puste płuca tyle powietrza ile się tylko da.
Żołnierz o siwych włosach uniósł opuszczoną głowę spoglądając w przerażone oczy Sary. Jego spokojne zielone oczy wydawały się nie pasować do przedstawionego obrazu. Shin-Ra ruszył w stronę Sary, zostawiając za sobą leżącego i duszącego się na ziemi Avallona. Sara odstąpiła krok do tyłu, sięgając po flet. Lecz gdy tylko uniosła go do ust, został on złapany przez wojownika i odrzucona w stronę Avallona. Dziewczyna zachwiała się przerażona…
/Sophie/
Mutant oblizał się, szczerząc do ciebie żółte zębiska. Jednak uśmiech zszedł mu z twarzy tak szybko jak na niej się pojawił. Szybki i celny sierpowy prosto w pysk, sprawił, że odgłos pękających kości rozniósł się po całej sali. Mutant wypuścił cię, odlatując na kilkanaście metrów do tyłu. Zakrywając się nogami w locie, przeleciał przez drzwi od baru, doszczętnie je miażdżąc. Słyszał jak skrzecząc uderzył o ziemię przed wejściem do lokalu. Jego towarzysz spojrzał na ciebie z lekkim zdziwieniem. Zaskoczyło cię to jak ten mutant był słaby. Myśl o tym, ze ci dwaj to słabizny, wzbudziła w tobie jeszcze większa chęć pozbycia się ich. Skoczyłaś do schowka na miotły. W mgnieniu oka w twoich dłoniach zalśniła lanca. Mężczyzna zrobił krok do tyłu, opierając się na lewej stopie. Odwrócił na chwilę wzrok, gdy zza wyrwanych drzwi dobiegł do was krzyk jakiegoś oficera, rozkazującego natychmiastowe rozstrzelanie mutanta. Odłogy strzałów zmieniły się w ryk i jęk duszącego się we własnej krwi stwora. Mężczyzna wrócił do ciebie wzrokiem, przełknął głośno ślinę. Nie miał zbyt dużego wyboru. Widziałaś jak niepewnie spoglądał na swój karabin. Widać musiała mu się skończyć amunicja. No to klops – pomyślałby mutant, gdyby jeszcze żył. Jeżeli rzuci się na ciebie, skrócisz go o głowę swoją lancą, jeżeli się podda Shin-Ra i tak się go pozbędą, jeżeli jednak spróbuje uciec … prędzej czy później dopadną go. Dobrze odgadywałaś to co myśli, jego poważny wyraz twarzy zmienił się w mocno zmartwiony, momentami posyłał za wyrwę w drzwiach nerwowe i pełne przerażenia spojrzenia.
-Cholera. – Wysyczał przez zaciśnięte zębiska. Uniósł wzrok. – To miało być proste zadanie, wejść, zastrzelić i wyjść. Oczywiście musieliśmy trafić na właściciela, który zna się na walce. – Westchnął, obracając się twarzą do drzwi. Nagle do lokalu wpadły trzy świece dymne. Ktoś z zewnątrz krzyczał do was prze megafon.
-Widzimy was szuje !! Wyjdźcie i poddajcie się, albo zginiecie !! – W chwili wrzasku wojsko na zewnątrz baru otworzyło do was ogień. Setki pojedynczych kul przebiły się przez frontową ścianę baru robiąc z niego ser szwajcarski.
-Poddajcie się!! – ktoś znów wrzasnął. Nagle usłyszałaś głos napastnika, który minutę wcześniej wymordował połowę twoich gości.
-Myślą, ze jesteś ze mną. – Prychnął zadowolony. – Zginiesz razem ze mną. – Stwierdził, czołgając się w twoja stronę. Zza lady ujrzałaś jego głowę. Uśmiechał się do ciebie szczerbatym uzębieniem.
-Nie ma sensu się poddawać i tak nas zabiją. – Zdziwiłaś się jeszcze bardziej niż po tym jak powaliłaś mutanta. Ten mężczyzna w jednej chwili przerażony, nagle zrobił się taki beztroski. A może… jest tak przerażony, ze nie wie sam co już robić, jedynym ratunkiem pozostaje śmiech obłędu.
Nagle oboje usłyszeliście skrzyp drewnianych schodów prowadzących do wejścia do baru. Chrupanie potłuczonego szkła i odsuwane deski.
-Idą po nas … pięciu …
/Kiske/
Dio wszedł do środka. Zamknął za sobą drzwi i usiadł naprzeciwko ciebie. Był to wysoki, dobrze, wręcz wzorowo zbudowany kulturysta, o krótkich brązowych włosach i dość przenikliwym spojrzeniu. Rozsiadł się wygodnie w krześle, rozglądając się na kamery umieszczone w rogach sali. Po chwili spojrzał za drzwi, gdzie stał Palmer, bijący się pięściami po głowie.
Dio zwrócił się do ciebie. Jednak zanim cokolwiek powiedział, klasną głośno, wtedy czerwona lampa we wszystkich kamerach nagle się zgasiły.
-Drogi chłopcze, powiedz mi dokładnie wszystko to co w swoim mniemaniu uznasz za prawdę. – Jego głos był niski i stanowczy. – Postaraj się mówić jak najszybciej, mamy tylko dwie minuty, zaraz Palmer rozkaże włączyć kamery, wtedy opowiesz jego wersję …
/Ryoku/
Dwóch żołnierzy spojrzało po sobie z wielkim zdziwieniem. Jeden z nich sięgnął do kieszeni po jakiś mały kwadratowy przyrząd i wpisał coś na małej zielonej klawiaturze. Po chwili zwrócił się do towarzysza.
-Tak, to Takero Zanza. – W jego głosie słyszałeś zdziwienie. Drugi żołnierz z nie dowierzeniem wyrwał towarzyszowi koder i sam spojrzał na to co tam było napisane.
- O mój Boże. – jęknął. Obaj stanęli na baczność. baczność zasalutowali ci, oddając najwyższe honory. Sam stałeś na baczność co ich nieco zmyliło. Po chwili zapadła niezręczna cisza obaj nie wiedzieli co powiedzieć. Nagle ten nieco niższy wyszedł na przód.
-Pułkowniku, może udamy się do naszego obozu w kościele i tam skontaktujemy się z Shin-Ra zawiadamiając ich o twoim powrocie? – jego słowa wzbudziły w tobie strach … Shin-Ra …
/Maxim/
Słyszałeś kroki wbiegających ochroniarzy. Nerwowo rozejrzałeś się z oknem. To pierwsze piętro, nie będzie tak źle. Chwyciłeś dziewczynę i skoczyłeś przez wcześniej otwarte okno. Stanąłeś na ziemi z ogromną gracją. Przechodnie spojrzeli na ciebie ze zdziwieniem w oczach. Nagle ktoś zauważył dziewczynkę, której toczyła się piana z ust.
-O mój Boże, ona przedawkowała !! – Jakaś kobieta zaczęła piszczeć na ten okropny widok bladej dziewczynki. Ktoś wrzasnął. – Shin-Ra !! Idą żołnierze !! – nago zadrżały ci z przerażenia, czyżbyś stałeś się ich celem? Wtem z okna nad tobą krzyknął ochroniarz.
-Ty chory zboczeńcu oddawaj nam nasza dziwkę !! Panie władzo, tam jest. – Krzyczał, w skazując na ciebie dójce żołnierzy. Bez zastanowienia rzuciłeś się do biegu. Potrącając ludzi na ulicach, uciekając przed Shin-Ra krzyczałeś na całe gardło. – Lekarza – jednakże nikt nie chciał ci pomóc. Prosiłeś, błagałeś, ale wszyscy odwracali głowy i ruszali w przeciwnym kierunku. Nagle usłyszałeś szczek odbezpieczanej broni palnej. Ludzie rozbiegli się jak przerażone gołębie.
-Połóż ja na ziemi !! – usłyszałeś stanowcze słowa. Obejrzałeś się lekko. Dwójka żołnierzy stała za tobą, mierząc ci w plecy. Spojrzałeś przed siebie, tam też stała dwójka żołnierzy, z drugiej strony też. Widać, patrole musiały się na ciebie zaczaić. Rozejrzałeś się nerwowo. Kilka metrów przed stojącą za tobą dwójką widziałeś otwarte zejście do kanalizacji. Piętnaście metrów za dwójka naprzeciwko ciebie ciągnęły się tory, znikające w podziemnym tunelu.
-Powiedziałem, połóż ją, albo zginiecie oboje !! – wrzask jednego z żołnierzy, przybrał na sile …
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ryoku Kei
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 23:02, 10 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Royku
Zyskując pewność po określeniu stanowiska oraz strach dotyczący Shin-Ra odpowiada nie stojąc już na baczność:
-Dobrze żołnierze. Spocznij. Bałem się że nie zostane rozpoznany więc odrazu przybyłem z grubej rury niejstety po ostatnich zdarzeniach w wyniku wybuchu zostałem ogłuszony na polu walki i straciłem częściowo pamięć. A więc udajmy się do kościoła chcę porozmawiać z Shin-Ra i obejrzeć plany walki z rebeljantami. Prowadźcie.
Powiedział poczym skierował się za żołnierzami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Avallon
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 23:24, 10 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Avallon ledwo łapał powietsze, z każdycm najmiejszym wdechem czuł ból który jednak z czasem zanikał... po paru sekundach ból spowodowany oddychaniem znikł... ale pozostał ból mięśni i kości po zdeżeniu ze ścianą... chłopak powoli sie podniusł opierając ciężar ciała na mieczu by nie upaść... nagle poczuł że coś udeża go w nogi... był to flet.... orzed nim stała jakaś dziewczyna... widać że była przerażona... a obok niej stał jego przeciwnik... niewiele myśląc zgromadził w dłoni materie ognia i cisnął nią w przeciwnika.... Liczył na to że podejdzie do niego by go wykończyć... zaraz po tym jak znalazłby sie blisko niego to aktywował by swój limit break... mając nadzieje że zaskoczony prezciwnik zginie w płomieniach...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|