Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ruckus
Shogun
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 12:38, 22 Sty 2006 Temat postu: ...:::FINAL FANTASY: Beyond the Imagination:::... |
|
|
Kilka zasad zanim rozpocznę.
Kiedy imię jakiejś postaci jest pokazane tak - /Rikimaru/ - to znaczy, ze tekst wiadomości jest przeznaczony tylko dla wymienionej osoby. Będę także łączył w jednej wiadomości kilka osób, więc wypatrujcie siebie. Kiedy używam znaku - *** - oznacza to, iż piszę do całej grupy i tekst wiadomości dotyczy każdego bez wyjątku. Pod Tekstem mogę umieszczać
różne uwagi, będą one zazwyczaj oznaczone hasłem – UWAGA – także będę umieszczał tam rozwój waszych postaci pod rubryką – STATY – tam znajdziecie wszystkie upgrady, nowe umiejętności, jakich uczy się wasza postać i jakie jesteście zobowiązani do wpisania ich na kartę postaci.
To wszystko, co powinniście wiedzieć, a więc skoro wszyscy są poinformowani, pewni i zdolni do walki … to ruszamy.
…:::FINAL FANTASY: Beyond the Imagination:::...
***
Lifestream…
Strumień życia płynący przez całą planetę…
Jest źródłem wszelkiego życia na tej planecie…
…organizacja Shin-Ra odkryła sposób wykorzystania Lifestreamu…
…dzięki temu nasze warunki życia uległy dużej zmianie…
Ale czy na pewno przyniesie nam to same korzyści? Tego nie wiem, jednak jestem gotów podjąć to ryzyko i spróbować kontynuować swoje życie w tym świecie…
Nie chce już znęcać się nad ludźmi jak Hojo. Wyruszam do Bone Village, gdzie mam prowadzić badania nad ostatnią z Cetra … może ona wie gdzie jest Ziemia Obiecana.
Nie wiem co mnie czeka, nie jestem pewien niczego … jednak musze zaryzykować i spróbować … inaczej świat pochłonie ciemność…
Fragment osobistego dziennika Profesora Gasta.
/Maxim/
Dokładnie tak jak to sobie wyobrażałeś. Ogromny kolos wznoszący się nad wszystkimi spoglądał na ciebie miliardami swoich żółtych oczek, co chwile któreś przygasało, to z kolei inne rozjaśniało się. Czarna skóra z setkami dymiących kominów. Było ich tak wiele, że zaraz nad głową kolosa unosił się ogromny szary smog, niebo było tak zakryte brudami, ze ledwo widziałeś słońce, które od dawna próbowało przebić się przez warstwę ochronną do wnętrza miasta. Twoją uwagę znów przyciągnął gigant. Tak jak opowiadali ci podróżni. – Dojdziesz miasta o martwej glebie, czarna i sucha ziemia ubrudzi twe buty, a gdy uniesiesz swą głowę, ponad świetlistym murem, wśród szarych chmur ujrzysz czarnego kolosa o miliardzie oczu z wielkim czerwonym znamieniem zła na czole. A znamię to łączy w sobie to, co najokrutniejsze i najgorsze z tego świata. Dwa słowa:
I tak też było. Nad świetlistym murem odgradzającym dolne partie miasta od reszty świata widziałeś czarnego kolosa z owym znamieniem. Przyglądałeś się mu przechodząc wydeptaną ścieżką pomiędzy niewielkimi skałami. Twoje serce wypełniała niepewność, może nawet strach. Lecz czego tak się bałeś? Dobrze wiedziałeś czego. Twój lęk sięgał w odległa część ciebie, którą miałeś kiedyś zamiar pochować. Bałeś się, ze spotkasz tu ludzi, którzy dali ci nowy cel w życiu, lecz jeszcze bardziej kuliłeś się w sobie na samą myśl o walce z nimi i ewentualnej przegranej. A wiszący nad tobą kolos, czarny zwiastun niepowodzeń, cierpień i strachu nie wróżył ci nic dobrego. Opuściłeś wzrok. Wpatrywałeś się w swoje brudne od unoszącego się kurzu buty. Słyszałeś jak chrupią pod nimi suche kawałki gliny, oraz jak twoje pięty ciągnęły się z ostrym szurnięciem po ziemi. W końcu udało ci się dotrzeć do bram. Już z daleka widziałeś jej wyraźny zarys i dwójkę postaci w niebieskich kostiumach. Niepewnym krokiem zbliżyłeś się do dwójki strażników, którzy stali blisko siebie rozmawiając na jakiś bardzo intymny temat. Zwróciłeś ich uwagę. Obaj obrócili się do ciebie swoimi głowami, choć nie widziałeś ich oczy, czułeś na sobie ich badawcze spojrzenia. Byli średniego wzrostu, obydwoje trzymali karabiny maszynowe w rękach. Ich niebieski strój i charakterystyczny hełm z trzema wizjerami mówił ci tylko jedno – SOLDIER. To małe robactwo, spuścizna Shin-Ra, która pałęta się po świecie, grabiąc, niszcząc i zabijając w imię swojego jedynego pana i władcy Prezydenta Shinry. Od dawna czułeś do nich urazę, choć nic ci nigdy nie zrobili ani w żaden sposób nie zaszkodzili. Jednak sposób życia tych ludzi był dla ciebie odstręczający.
Twoje rozważania zostały przerwane cichym kaszlnięciem jednego z dwójki strażników.
Po tym dość niskim kaszlnięciu rozpoznałeś płeć zbliżającej się osoby. Mężczyzna uniósł swój karabin i wskazał nim bramę Midgaru.
-Piękne miejsce nieprawdaż? – Zapytał. Doskonale wyczułeś ironię w jego głosie. Żołnierz kiwnął na swojego towarzysza, który stanął na baczność i szybko podbiegł do małego radia ustawionego obok wejścia do bramy. Przykląkł. Uniósł słuchawkę do kasku. Twoją uwagę przyciągnął drugi mężczyzna.
-Powiedz mi chłopcze, w jakim celu przybywasz do Midgaru? – Kolejne pytanie. Westchnąłeś cicho. Strażnik odsunął się z drogi wskazując ci bramę. W ten sposób pokazał ci gdzie masz iść. Posłusznie ruszyłeś za jego wskazówkami. Kiedy znalazłeś się przy samym wejściu do bramy, drugi strażnik stanął obok ciebie. Wyciągnął przed ciebie swoją dłoń.
-Proszę podaj mi swoją dłoń…
/Kiske/
Leniwie otworzyłeś oczy. Twoje usta od razu rozciągnęły się na całej szerokości twarzy zmuszając cię do obszernego ziewnięcia. Łzy zakręciły się w twoich oczach. Szybko uniosłeś dłoń i starłeś je z twarzy, poczułeś jak grudki śpioszków ocierają o twoją dłoń. Przetarłeś twarz obiema dłońmi i zmusiłeś się do usadowienia się na łóżku, na którym spałeś już od kilku miesięcy. Ziewając spojrzałeś w stronę drzwi wejściowych. Stare dębowe, ledwo trzymające się zawiasów drzwi skrzypiały cichutko targane ostrym wiatrem z zewnątrz. Odepchnąłeś się od łóżka i stanąłeś prosto. O dziwo zauważyłeś, ze już jesteś w ubraniu, widać wczoraj musiałeś tak późno położyć się spać, ze nie miałeś siły się przedtem wykąpać.
Uniosłeś dłoń do ust i chuchnąłeś nań. Następnie wchłonąłeś nozdrzami ohydny zapach twoich ust. Sam się skrzywiłeś. Nie miałeś wyboru, musiałeś się umyć. Odwróciłeś się twarzą do umywalki zaraz przy prawej ścianie od wejścia. Po dwóch krokach stałeś już przed pękniętym na pół lustrem. Westchnąłeś. Sięgnąłeś dłonią do kurka od ciepłej wody. Nagle coś zaświtało ci w głowie. Obejrzałeś się z przerażeniem wypisanym na twarzy. Twoje spojrzenie przemknęło po całym pomieszczeniu. W końcu znalazłeś kalendarz.
-Środa- Głośno przełknąłeś ślinę. Doskonale wiedziałeś co się dzisiaj stanie. Nerwowo rzuciłeś się w stronę małego stoliczka pod oknem. Wśród setek poprzerywanych biletów znalazłeś swój zegarek.
-14.55- Zauważyłeś, ze twoje ręce zaczęły lekko drżeć, a żołądek zwinął ci się w kulkę.
Wtem ktoś zapukał do twoich drzwi. Bez zastanowienia sięgnąłeś po swój płaszcz, schowałeś broń do kabury. Przeczekałeś kilka głośniejszych i bardziej nachalnych puknięć, po czym w mgnieniu oka otworzyłeś drzwi. W wejściu stał właściciel hoteliku, który był wybudowany zaraz obok twojego domu. Mężczyzna spojrzą na ciebie srogo.
-Już są. I są zniecierpliwieni. – Syknął. Skoczyłeś do przodu, minąłeś go i wybiegłeś na zrujnowany plac przy torach. Rozejrzałeś się nerwowo. Widziałeś dwóch żołnierzy Shin-Ra stojących zaraz obok wielkiego znaku – Gold Saucers- Szybkim krokiem ruszyłęś w tamtą stronę. Minałeś dwóch mężczyzn w niebieskich kostiumach. Do towich uszu dobiegł znajomy głos z telewizji.
-Jak długo jeszcze mamy czekać!? – Wyczułeś zdenerwowanie w głosie rzecznika do spraw finansów SHin-Ra. Otyły pan Palmer stął otoczony trójką żołnierzy. Rzymał ręce w kieszeni i co chwile wyciągał to jedną, to drugą, żeby wyciągnąć papierosa z ust i po chwili znów go tam włożyć. Kiedy wszedłeś po zardzewiałych schodkach na plac startowy transportera, Palmer cię zauważył. Widziałeś zdenerwowanie i irytację na jego twarzy. Szarowłosy i lekko przyłysawy Palmer pchnął jednego członka swojej ochrony. Soldier podszedł do ciebie.
-Pan Palmer się niecierpliwi, kiedy w końcu dostaniemy nasze bilety? – zapytał. Wyczułeś w jego głosie lekką nutkę strachu. Chyba musiało szykować się coś wielkiego, odkąd tu pracujesz nie widywałeś w Gold Saucer nikogo z Shin-Ra, może czasem przewinęło się tutaj kilku żołnierzy, ale nigdy wcześniej nie był tu nikt z Wielkiej Rady…
/Ryoku/
Robactwo. Nędzne robaki, które tylko czołgają się pod twoimi stopami chcą cię pochłonąć, uczynić jednym z nich. Ale ty się im postawisz. Wyzwiesz na pojedynek i pokonasz każdego kto nosi na sobie znamię demona. Już to widziałeś. Już to czułeś. Zapach krwi, smród płonących zwłok, zakrwawione korytarze, ociekające krwią ściany. Setki nic nie znaczących żołnierzy leżących sztywno na ziemi. Tak właśnie będzie. A kiedy liczba na bocznej ścianie sięgnie setki, dotrzesz do miejsca, w którym wszystko się zaczęło. Początek i koniec spotkają się w jednym miejscu, a wtedy i czas stanie. Sięgniesz po miecz swój i jednym cięciem poślesz króla robali do piekła. Tak. Tak właśnie będzie.
Twoje usta odrobinę się rozciągnęły, układając się w nieprzyjemny, wręcz demoniczny uśmiech. Lekko zmrużonymi oczami rozejrzałeś się po otaczających cię ruinach. Nic dziwnego, że nazywali to miejsce Slumsami. Miejsce to zamieszkiwane przez margines społeczeństwa ukazywało prawdziwą naturę Midgaru. Dziwił cię fakt, iż to właśnie Slumsiarze stanowili 80% społeczeństwa tego miasta. Szedłeś błotnistą drogą, pokrytą kałużami. Woda chlupała pod twoimi stopami. Zastanawiałeś się, jak to możliwe, że jest tutaj tyle wody. Podniosłeś głowę. Zmrużyłeś oczy przyglądając się żelaznemu niebu nad tobą. W górnej części miasta deszcze były czymś normalnym, jednak na dole nigdy nie padało. Pewnie był to jakiś wyciek kanalizacji, albo Shin-Ra znów zaoszczędza na wywozie szamba i po prostu wylewa wszystko do dolnej części miasta.
Po długiej godzinie marszu dotarłeś do granicy pomiędzy dwoma sektorami. Przesunąłeś wzrok po długim murze dzielącym pomniejsze sektory. Na środku drogi przed tobą znajdowała się otwarta brama, w środku której stało czterech żołnierzy Shin-Ra. Znów się uśmiechnąłeś. Dotarłeś na miejsce. Zaraz wkroczysz do Sektoru 7, w którym to ostatnio wszczęto rebelię przeciw Shin-Ra. Może tutaj uda ci się dołączyć do jakiś niedobitków.
Postanowiłeś przejść. Ruszyłeś w stronę czwórki Soldier. Wtem jeden z nich wycelował w ciebie karabin. Kolejna dwójka rozbiegła się na boki i także sięgając po broń, skierowali ja w twoją stronę. Ostatni z żołnierzy, który nie miał przy sobie karabinu stanął za środkowym karabinierem.
-Przejście do sektora jest zabronione. – Syknął. Cholera, to znacznie utrudniało twoją misję, przecież to było jedyne przejście do najbardziej buntowniczego sektora ze wszystkich. Dwójka żołnierzy stojaca po twoich bokach lekko drżała. Wszyscy stlai w milczeniu, w końcu jeden nieuzbrojony przemówił.
-Przejście do sektora jest zabronione, rozkaz samego Prezydenta Shin-Ra…
/Avalon/
To już był trzeci dzień podróży. Odkąd wyjechałeś z Junion"" nie opuszczało cię złe przeczucie. Jechałeś na pace starego samochodu transportowego, który służył do przewożenia jednostek szturmowych. Siedziałeś na jednym z dwunastu foteli po prawej stronie. Nie przypiąłeś się pasami, bo uznałeś to za głupotę. Zastanawiałeś się jak szybko dotrzesz do Midgaru dzięki tej maszynie. Nie mogłeś spoglądając z okno co bardzo cię rozdrażniło. Widziałeś tylko puste wnętrze furgona i szybkę od szoferki. Spojrzałeś na fotel naprzeciwko. Dobrze wiedziałeś jak czuje się nowicjusz przed pierwszą poważną walką. Odchyliłeś głowę i zamykając oczy wróciłeś myślą do swojej pierwszej misji…
-Avalon, jesteś gotów? – Znajomy głos, który cię wołał wypełnił twoją głowę. Obejrzałeś się na bok. Obok ciebie siedział kapitan oddziału w czerwonym stroju. Był to żołnierz trzeciej klasy, był dla ciebie kimś… jednak to był ostatni raz kiedy go widziałeś.
…zacząłeś nerwowo kręcić się w fotelu…
Nie byłeś już w furgonie. Biegłeś gdzieś po zakrwawionym polu. W oddali widziałeś morze. Pierwszy raz w życiu byłeś tak daleko od domu. Biegnący przed tobą Kapitan machnął dłonia każąc wam paść na ziemie. Zanim zdążyliście cokolwiek zrobić rozległ się okropny wrzask w waszych hełmofonach. Obejrzałeś się za siebie i z przerażeniem nie znalazłeś furgonu. Jego szczątki frunęły gdzieś w powietrzu, targane ognistymi podmuchami. Kapitan wskazał wzgórze parę kilometrów od was. Zerwałeś się z miejsca i stanąłeś w trawie sięgającej twojego paska. Uniosłeś broń i strzelając na oślep posyłałeś coraz to nowszych wojowników do piekła. Co chwile powtarzały się wrzaski w hełmofonie. Przerażony zacząłeś się rozglądając na boki. Twoi towarzysze padali jak muchy. Obejrzałeś się na Kapitana. Leżał już martwy kilka metrów dalej. Spojrzałeś na wzgórze. Było już puste. Gdzie wróg!?
…Zerwałeś się miejsca, na dźwięk piszczących opon. Spojrzałeś na szybkę od szoferki, która nagle się przesunęła. Zobaczyłeś na jej miejscu twarz uśmiechniętego staruszka.
-Jesteśmy na miejscu. – Oznajmił. Wtem po przyciśnięciu magicznego przycisku, ogromne drzwi od ciężarówki stanęły przed tobą otworem. Odwróciłeś się i spojrzałeś na swoje miejsce. Tamta bitwa stała się twoją największą porażką. Pamiętałeś, ze uratowało cię tylko, że mina na którą nadepnąłeś tak mocno cię ogłuszyła, że wróg wziął cię za martwego. Po kilku dniach zostałeś zabrany przez oddziały Shin-Ra do szpitala w Junion"". Westchnąłeś cicho. Spojrzałeś na powierzchnię ogromnej windy, która zawiozła cię wraz z furgonem na szczyt wieży w Midgarze. Wyskoczyłeś z pojazdu i prostując się rozejrzałeś się po ogromnym parkingu. Pośród żółtych kolumn podtrzymujących dach zobaczyłeś dwójkę Turksów. Nierozłączni Rude i Reno. Przyglądali się tobie z zaciekawieniem. Ruszyłeś pewniejszym krokiem w stronę swoich przełożonych. Głuchy odgłos kroków rozbiegał się po całej powierzchni parkingu, byliście tutaj tylko wy. Usłyszawszy dźwięk zjeżdżającej windy obejrzałeś się na furgon, który zniknął ci z oczu pod powierzchnią podłogi. Rude przyciągnął twoją uwagę.
-Oto twoje zadanie. – Spojrzałeś na niego, w jego wyciągniętej dłoni zauważyłeś dwa zdjęcia. Sięgnąłeś po nie i wbiłeś w nie badawcze spojrzenie. Na pierwszym zdjęciu widziałeś trójkę żołnierzy Shin-Ra. Nie wyróżniali się niczym szczególnym, ale zaraz, zaraz. Każdy z nich miał zupełnie inną broń niż zwyczajny członek oddziału. Najwyższy i stojący po środku, miał przypięte przy pasie dwa miecze, o niesamowitej długości, na prawo od niego stał mężczyzna z pół rewolwerem, pół mieczem, a trzeci miał owinięty wokół prawej dłoni łańcuch.
-Interesujące… - Syknął Reno. Chłopak kiwnął głowa na drugie zdjęcie. Uniosłeś je wyżej. Na drugiej fotografii znajdowała się ta sama trójka. Tylko, ze byli już bez masek i broni. Siedzieli w jakimś barku. Zamrugałeś zdziwiony. Najwyższy z grupy okazał się być także najgrubszym. Siedział z ogromnym kuflem w dłoni i śmiejąc się unosił piwo do ust. Widziałeś ogromną szramę przechodzącą przez jego twarz, drugi…szczupły murzyn uśmiechający się delikatnie do pierwszego z trójki towarzyszy. Ostatni stał odwrócony plecami. Widziałeś tylko siwo-czarne włosy i kawałek nosa. Nic szczególnego. Spojrzałeś zdziwiony na Ruda, który podszedł bliżej.
-Ta trójka jest podejrzana o regularne napady na konwoje z pieniędzmi, z Kalm. Jesteśmy pewni, ze to oni… - W słowa Ruda wtrącił się Reno. - …twoim zadaniem będzie zlokalizowanie i zneutralizowanie tej trójki….chętnie byśmy ci pomogli, ale mamy ważne sprawy w reaktorze, w Wutai. – Na dźwięk nazwy tego miasta włos zjeżył ci się na karku. To właśnie tam zostałeś ogłuszony miną i strąciłeś wszystkich towarzyszy. Rude położył ci rękę na ramieniu. Wyciągnął drugą dłoń do zdjęć i wskazał każdego po kolei.
-Ten grubas jest z nich najsilniejszy, wiec go musisz załatwić pierwszego, murzyn jest typem ofensywnym, więc pilnuj pleców...z kolei ten.. – Rude zatrzymał się przy siwowłosym.
-Jest najsprytniejszy z całej trójki… już raz nam umknął. – Rude zamilkł, kiedy spotkał się z karcącym spojrzeniem Reno. Obaj mężczyźni odwrócili się od ciebie i po prostu odeszli. PO chwili zostałeś sam na parkingu. Zaciekawiony sprawą spojrzałeś na drugą stronę zdjęć. Widniała tam Informacja.
-Ostatnio widziano ich w Sektorze 6 … prawdopodobnie zbiegli do Sektora 7, gdzie została założona kwarantanna. Nikt nie może wejść ani wyjść z sektora, musisz w jakiś sposób dostać się tam niepostrzeżenie i wyeliminować złodziei. Pamiętaj o zachowaniu dyskrecji i nie mieszaniu w misję innych członków Soldier – Podpisano Tseng…
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Ryoku Kei
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:14, 22 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Ryoku
Pochloniety gdybaniem na tymat wyzwolenia swiata od Shin-Ra doszedl do bramy. Gdy spostrzegl tych "Soldier`sow" na jego twarzy pojawil sie grymas niezadowolenia a potem leki usmiech wskazujacy zadowolenie z owej sytuacji. Oni nie byli mu dluzni roztawili sie po jego bokach i na przeciwko. Tyraz poraz kolejny pojawil sie usmiech tym razem szerszy. Gdy zabronili mu przejscia odpowiedzia:
-Dla mnie nie ma strefy zabronionej jestem tu i jestem po to aby tam sie dostac. Wiec jest to tylko kwestia tego czy przezyjecie co watpie.
Jego mina zrobila sie kamienna i przystapil do ataku. Nie mial czasu wiec chial szybko ich wykonczyc. Szybko rzucil bolta na tego przednim kolejnym szybkim atakiem ktory wiezal sie tylko z wyciagnieciem reki byl rzut dwoma sztyletami w przeciwnikow stojacych po bokach ostatniego chcial wykonczyc katana. Wyciagna ja i zasarzowal na niego chcac go trafic w korpus lub glowe.
(gra jest swietna)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yoh
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:44, 22 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Maxim
Badawczym wzrokiem spoglądałem to co chwile na niego a zaraz na jego rękę. Z lekkim zawachaniem wyciągnąłem rękę w jego stronę i kiedy ją złapałem podeszłem bliżej do Soldiera.
- Nie myśl i nie próbuj nawet nic zrobić gdyż może się to dla ciebie źle skończyć. - mówię do niego po czym puszczam mu rękę a następnie udaję sie w stronę bramy i przechodze przez nią do miasta.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Avallon
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:54, 22 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Avallon
Avallon popatzył jeszcz chwile na zdjęcia... starał się wyobrazić tych ludzi.... ich ruchy.... ich zachowania.... starał się zwizualizować ich... zobaczyć oczami wyobraźni ich styl walki na podsawie ich wyglądu i informacji, których dostał
po paru minutach stania w miejscu schował zdjęcia do kieszeni...
-Kolejna budna rbota...
Uśmiechną się lekko pod nosem po czym spojżał w niebo, promienie słońca padały na jego twarz sprawiając że krótkie blod włosy jaśniały prawie że własnym światłem. Stał tak przez chwile ciesząc się przyjemnym ciepłem słońca po czym ruszył przed siebie. Po drodze starał sie wypytać ludzi o sektor 7. Pytał czemu jest objęty on kwarantanną i jak długo może pozostać w takim stanie. Zadawał również pytania o swój "cel" a raczej "cele",ale pytał wymijająco unikając odpowiedzi dlaczego ich szukał. Nie pytał też za często by nie wzbudzić podejrzeń innych. Wiedział że musi działać dyskretnie i tak też robił. Po jakimś czasie "zbierania informacji" postanowił udać się do sektora siudmego i zobaczyć z bezpiecnej odległości jak wygląda "zabezpieczenie pred wejściem i wyjścem do sektora". Ukrył się w jkimś pobliskim budynku i obserwował wejście do sektora do zmroku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kiske
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: sie biorą dzieci?
|
Wysłany: Nie 14:03, 22 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Kiske przechodząc przez dwóch żołnierzy Shin-ra poczuł dygotanie. nutkę dreszczu. Był to pierwszy raz gdy widział SOLDIER od "tamtego" czasu. Spuścił twarz(albo głowe jak chcesz), na której widać było przez chwilę smutek, gdyż w jego głowie pojawiły sie pewne wspomnienia. Szybko sie otrzasnał widząc Palmera oraz podchodzącego do niego zołnierza. Uśmiechnął się szeroko do nich, sprawiajac wrazenie wesolego na ich widok, lecz w środku czuł inaczej.
-Bardzo was przepraszam że musieliście czekać i dziękuje za cierpliwość...
Po tych słowach szybko podbiegł do kasy i usiadł przed komputerem. Wystarczyła mu mala chwilka i już miał w ręce parę biletów. Wreczył je zolnierzom ale czuł jednocześnie niepokój.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ruckus
Shogun
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:54, 22 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
/Ryoku/
(Mała uwaga: Jesteś poszukiwany za to co zrobiłeś, uważaj na to kogo atakujesz bo zabiją cię, zanim sesja zdąży się rozkręcić, uważaj na siebie).
Zimny wiatr złowieszczo hulał pomiędzy wami. Mimo iż nie widziałeś twarzy swoich przeciwników doskonale wiedziałeś co teraz czują. Czują dokładnie to samo, kiedy ty pierwszy raz zetknąłeś się z Shin-Ra. Strach i niepewność. Obydwa uczucia tak mocno mieszały się w ciałach tej trójki, że każdy przeciętny wojownik wyczułby ich słabość już kilkanaście kilometrów stąd. Spojrzałeś spode łba na mężczyznę przed sobą. Widziałeś jak lekko się zachwiał, opierając się na drugiej nodze. Złapał równowagę, gdyby się przewrócił, wyszedłby na łamagę.
-Nnie moggę cię pprzepuścićć… - Wyjąkał. Kiedy usłyszałeś jego zalękniony głos twój uśmiech się poszerzył. Przez twoją myśl przeleciało tylko jedno zdanie. „A więc zginiesz…”
Uniosłeś prawą dłoń przed siebie. Po jest twój pierwszy raz, kiedy rozpoczynasz walkę od użycia czaru. Widać, oni tez pierwszy raz musieli spotkać się z tym zjawiskiem, gdyż nie wiedzieli jak zareagować, gdy twoja prawa dłoń roziskrzyła się jasnym białym światłem. Choć trwało to kilka sekund, dokładnie widziałeś jak z powietrza i ziemi wprost do twojej dłoni spływają tysiące malutkich drobin energii życiowej. Poczułeś nowy impuls w głowie. „Gotowe!” Dokładnie wiedziałeś co zrobić, Zacisnąłeś pięść i wycelowałeś nią w jedynego strażnika bez broni.
-Błyskawica!! – Usta same ci się otworzyły. Wtem z twojej dłoni wystrzelił niebieskawy promień. Jednakże w przeciwieństwie do lasera który widziałeś wcześniej ten promień był powykręcany i całkowicie zniekształcony. W mgnieniu oka przebył odległość miedzy tobą a jednym ze strażników. Mężczyzna wyciągnął ręce przed siebie.
-NIEEE!!- Promień zanurkował pod skulonymi dłońmi Soldiera. Błyskawica uderzyła go w klatkę piersiową z taką mocą, że wyrzuciła jego ciało w powietrze. Mężczyzna wciąż leciał do góry pchany twoją błyskawicą, po kilku sekundach poczułeś jak chęć zabicia tego człowieka jeszcze bardziej w tobie urosła. Napiąłeś wszystkie mięśnie, wtem błyskawica zrobiła się jeszcze jaśniejsza…
W chwili gdy promień przeszył na wylot ciało jednego z Soldierów, dwójka po bokach otworzyła do ciebie ogień.
-AAA!!- W ich wrzaskach rozpoznałeś gniew jak i strach. Szybko przykucnąłeś i sięgnąłeś po sztylety. Błyskawica znikła, gdy tylko pomyślałeś o sięgnięciu po następną broń. Wyczułeś palcami dwa okrągłe oczka, wsadziłeś w nie szybko palce.
-Argh! – Warknąłeś głośno, gdy mężczyzna za tobą przestrzelił ci lewe ramię na wylot. Nie miałeś dużo czasu, rzuciłeś się na bok. Obróciłeś się w powietrzu, tak abyś mógł wylądować na plecach. Machnąłeś obydwoma sztyletami w obydwie strony. Broń świsnęła w powietrzu. Dwaj żołnierze zachwiali się w tje samej chwili. Jeden spuścił głowę za plecy i z otwartymi ustami padł na kolana, w jego czole widziałeś wbity sztylet, drugi zaś przykląkł, jednakże nie został śmiertelnie ranny. Dostał w klatkę piersiową. Żołnierz uniósł swój karabin.
-Zabije cię ty gnido. – Syknął. Widziałeś, ze miał ogromne trudności z wycelowaniem. Chwiał się na boki. Nagle karabin wyśliznął mu się z dłoni, a jego właściciel padł twarzą na ziemię. Odetchnąłeś z ulgą. Oparłeś się na zdrowej ręce i wstałeś. Wtem zauważyłeś, że brama została aktywowana. Ogromne drzwi zaczęły się zamykać. Obydwa skrzydła powoli przesuwały się ku sobie. Uniosłeś głowę. No jasne! Widziałeś swoje odbicie w małym oczku kamery. Shin-Ra widzieli cię od samego początku. Zerwałeś się z ziemi. Rozejrzałeś się. Nagle w powietrzu rozległ się dźwięk silnika jakiegoś pojazdu. Spojrzałeś za siebie. Droga, którą tutaj dotarłeś była z wielką szybkością zapełniana członkami oddziałów Soldier. Na ich czele widziałeś mały pojazd trójkołowy. Na malutkim czołgu siedział jakiś żołnierz w zielonym kostiumie, czyli muszą być to siły odpowiadające za walkę z buntownikami. Nagle odgłos domykającej się bramy przykuł twoją uwagę. Pomiędzy dwoma ogromnymi skrzydłami widziałeś jeszcze wąską szparę, może się przeciśniesz…
/Maxim/
Żołnierz chwycił cię za dłoń. Jednakże, nie po to, żeby się z tobą witać. Zacisnął mocno swoja dłoń na twojej kości łokciowej. Nie zdążyłeś jakkolwiek zareagować, kiedy przycisnął ci do wewnętrznej powierzchni nadgarstka jakiś mały pistolecik i przyciskając spust przyprawił cię o mały elektryczny dreszcz. Oderwałeś od niego rękę. Uniosłes dłoń i spojrzałeś na to co ci zrobili.
-Twój osobisty numer. Dzięki temu Shin-Ra ma całkowitą kontrolę nad wszystkimi, którzy wchodzą i wychodzą z miasta. Kiedy raz już tutaj wjedziesz na zawsze zostajesz w naszej bazie danych…- Na słowa żołnierza lekko się uśmiechnąłeś, doprawdy pocieszające.
Żołnierze pożegnali się z tobą. Nic nie powiedzieli, nie pokazali też żadnego gestu. Po prostu wbili swój wzrok w twoje plecy i odprowadzili cię nimi aż za bramę…
Rozejrzałeś się wokół. Twoi dawni rozmówcy mieli racje. To miasto to jedno wielkie wysypisko śmieci. Ruszyłeś piaszczystą droga, wydeptaną pomiędzy setkami ton złomu. Na chwile obejrzałeś się na bramę. Na jej wewnętrznych skrzydłach widziałeś namalowane białą farbą liczby i słowa. SEKTOR 8. Czyli znajdowałeś się tam dokładnie gdzie chciałeś. Byłeś w Slumsach Midgaru. Uniosłeś głowę, spoglądając na ogromną kolumnę, która podtrzymywała wyższa cześć miasta zaraz nad twoją głową. Westchnąłeś cicho, w jaki sposób masz odnaleźć tych morderców w tak ogromnym mieście. Po kilku minutach marszu dotarłeś do skrzyżowania piaszczystych dróg. Na małym drewnianym drogowskazie widziałeś kilka nazw:
+Droga Do Sektora 7 – z dopiskiem ZAMKNIĘTA!!
+Droga Do Sektora 9 – znak wskazywał drogę w przeciwnym kierunku niż ten prowadzący do zamkniętej części miasta.
+Solomon’s Bar – Jakiś Bar…
Rozejrzałeś się. W prawo i w lewo. Co teraz zrobić? Znów uniosłeś wzrok w stronę ogromnej kolumny, na której ktoś wymalował ogromny znak -8…
/Avallon/
(Mała uwaga: Nie wybiegaj tak ostro do przodu, staraj się umieszczać więcej opisów, ale oszczędzaj na akcji).
Ruszyłeś w stronę zwykłych wind. Jechałeś nimi kilka minut. Po usłyszeniu dzwoneczka wyszedłeś z windy. Byłeś na parterze ogromnego Shin-Ra Building. Setki ludzi kręciły się tutaj o tej porze. Biegła pomiędzy sklepami, fabryczkami i pomniejszymi szkołami. Największa popularnością wśród chłopców cieszyło się miejsce rekrutowania do Soldier. Westchnąłeś. Opuściłeś budynek tak szybko jak tylko to było możliwe. Kiedy już znalazłeś się na dworze, spojrzałeś na zachmurzone niebo. Nic nie było widać, słońce było zapłonione szarym smogiem. Wyciągnąłeś zdjęcia z kieszeni i podszedłeś do dwóch ochroniarzy stojących przed automatycznie otwierającymi się drzwiami do Shin-Ra Building. Pokazując im zdjęcia zapytałeś się, cyz może ich nie znają. Przyglądali się im chyba godzinę, po czym młodszy z nich powiedział:
-To musza być jacyś weterani. – Chłopak wskazał palcem ramię murzyna na zdjęciu, akurat ustawił się bokiem. Sam rzuciłeś na to okiem. Zauważyłeś biały znak, głowę lwa. Spojrzałeś pytająco na strażników. Młodszy wychwytując to spojrzenie od razu rzucił się do udzielenia ci odpowiedzi.
-Głowa lwa była najwyższym odznaczeniem dla żołnierzy, którzy zwycięsko powrócili z bitwy pod Wutai. – Nazwa miasta, znów sprawiła, że lekko się skuliłeś. Podziękowałeś dwójce żołnierzy i odszedłeś. Czyli już wiedziałeś coś więcej. Ta trójka to żołnierze tacy jak ty, może silniejsi albo słabsi…to akurat było najmniej ważne. Teraz musisz dostać się do Sektora 7. Tylko jak? Szedłeś szerokimi ulicami ogromnego górnego miasta. Na drogach było pełno ludzi, wszędzie każdy coś robił. Ludzie biegali ze sklepów do domów i z domów do sklepów. Auta mijały się i wyprzedzały. Spojrzałeś w stronę domu prezydenta. Gdyby nie ten wielki, budzący grozę budynek nie istniał to miasto byłoby jednym z najnormalniejszych w świecie.
Nagle ktoś w ciebie uderzył. Zrobiłeś krok do tyłu. Kiedy podniosłeś wzrok, aż sam nie mogłeś uwierzyć własnym oczom.
-Przepraszam obywatelu. – Wysoki i szczupły czarnoskóry żołnierz bez hełmu patrzył na ciebie swoimi czarnymi źrenicami. Chwilę staliście w milczeniu. Mężczyzna uśmiechnął się do ciebie. Wtem zauważył dwa zdjęcia, które trzymałeś w dłoni. Nie widział co na nich było, mimo to jego brwi spotkały się. Mężczyzna poszerzył uśmiech.
-Przepraszam jeszcze raz, to moja wina zagapiłem się. – Po tych słowach minął cię i ruszył w stronę zielonej kamienicy stojącej przed małym rondem…
/Kiske/
Palmer wyrwał ci bilety z dłoni. Spojrzał na ciebie dość nieprzyjemnie. Odwrócił się i podszedł szybkim krokiem do ogromnego transportera wiszącego na wielkich żelaznych rurach. Prezes wsiadł do pojazdu. Siedział w nim chwile, kiedy żołnierze się zbliżyli Palmer wyskoczył z transportera podbiegł do kabiny pilota. Dziwiło cię to jak taki grubas mógł tak szybko się poruszać. Mężczyzna otworzył drzwi od kokpitu, Zanurkował tam po pas. Słyszałeś tylko jakiś krzyk, nagle prezes wyrwał z pojazdu starego pilota. Rzucił nim o ziemię i kopnął parę razy w brzuch. Mężczyzna zawył z bólu i skulił się na ziemi. Palmer Podszedł do transportera.
-Zabić to ścierwo. Musimy ruszać! – Poczułeś jak zimny pot spływa po twoich plecach. Żołnierz podbiegł do leżącego pilota. Uniósł karabin. Po chwili twoje miasteczko liczyło już tylko 99 mieszkańców. Stojący za tobą właściciel hotelu drgnął nerwowo, rzucił się do ucieczki. Nagle kapitan straży wycelował w jego plecy i oddał serię strzałów.
Kiedy strażnicy wycelowali w ciebie, Palmer zaryczał z wnętrza transportera.
-Durnie!! Kto będzie prowadził!? Zabrać tę łazęgę do kokpitu i z bronią przy skroni ma nas zawieść na szczyt!!...
Jak Palmer rozkazał tka żołnierze uczynili, po chwili dwóch chwyciło cię za ręce i zaczęło wlec w stronę kabiny pilota…
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Avallon
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 22:12, 22 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Avalon
"Hmm... wygląda podobnie... czemu nie przyjżałem się dokładnie jego twarzy... no cóż, ale teraz chociaż mam coś konkretnego do roboty..." - pomyślał
dopiero teraz zauważył jak z nosa leci mu krew... mężczyzna dość mocno "na niego wpadł".... otarł osocze po czym zaczął się rozglądać za czarnoskórym... po chwili zobaczył go jak zbliża się do pobliskiej kamienicy... niewiele myśląc ruszył w strone budynku... jednak nie wszedł do niego frontem tylko przeszedł cicho i powoli wzdłóż ścian budynków i nasłuchiwał czegoś "niezwykłego"... pomyślał sobie że jeśli zaraz nic sie nie wydaży to wejdzie do budynku...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ryoku Kei
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 10:10, 23 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Ryoku
To ostatnia szansa pomyslal ale juz w biegu. Nie bral sztyletow znajdzie se nowe te i tak byly juz stare. Wiatr wial brama sie domykala wlosy lataly po twarzy. Co teraz zdaze? Biegnie z calych sil nie rozgladajac sie na inne strony niz tylko przed siebie lesli to ma byc koniec to zaryzykuje i sie rzuce jak bedzie trzeba byle trafil bym na druga strone.
(wiedzialem ze z tym poszukiwaniem bedzie klopot ale to znacznie uatrakcyjnia gre. I wiesz ze jestem w niemczech i nie mam polskiej czcionki wiec jakby co sie nie denerwuj)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kiske
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: sie biorą dzieci?
|
Wysłany: Pon 12:37, 23 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Kiske
Widząc całą tę akcję Kiske był przerażony. Poczuł wielką falę przepływających przez jego ciało ciarek. Jego oczy były otwarte bardzo szeroko. Czuł się nieco winny za to co sie włąśnie stało z pilotem. Winny za to ze sie spóźnił i wręczył grubasowi bilety. Teraz gdy żołnierze zabrali go na pilotaż poczuł jeszcze większy niepokój. Zbliżał się coraz bardziej i bardziej do transportera. Jego kroki były powolne, od czasu do czasu żołnierze przez to musieli go kopać by się szybciej ruszał. Gdy byli przed kokpitem pilota żołnierze wcisneli go mocno do środka. Kiske z przerażeniem spojrzał na wszystkie narzedzie, przyciski itp. tam sie znajdujące. Podniósł powoli ręce, po czym opuścił je natychmiastowo. Zaczął sie zastanawiać czy ma przy sobie cos do obrony, czy wziął swoją broń. Po krótkiej chwili zwrocil się do Palmera
-kiedy... ja tego pilotować nie umiem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kiske dnia Pon 21:52, 23 Sty 2006, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yoh
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 13:06, 23 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Maxim
Nie wiedząc co zrobić udaję się do baru aby tam powypytywać o sektory 7 i 9 i co się tam znajduje. Kiedy otrzymam informacje udaje się do sektora numer 7 aby tam sprawdzić i poszukać moich poszukiwanych. Stram się tam wejśc jakoś niepostrzeżenie gdyż sektor jest zamknięty.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ruckus
Shogun
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:28, 23 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
UWAGA!!
Chce wam zwrócić uwagę na to, żebyście nie wybiegali tak do przodu z fabułą jak to robi Yoh i Avalon. Teraz sypnę małe uwagi i rady do graczy.
Wszyscy – nie musicie pisać przed każdym postem imienia wasze j postaci, nie wiem kto wymyślił tę głupotę :]
Yoh – postaraj się bardziej opisywać swoje zachowanie, nie wybiegaj tak do przodu tylko zręcznie obracaj się w przedstawionej przeze mnie chwili.
Avallon – Dobrze. Przewidujesz i konsekwentnie dążysz do celu, jednak szczypta opisu i ciut wolniej z akcją.
Yoroitoshi – Bardzo dobrze. Więcej opisów.
Avad – Świetna gra, gdybyś tylko mógł jeszcze nie przesadzać ze sowimi możliwościami, możliwościami reszta jak każdy.
Jeszcze jedna sprawa. Do waszej drużyny ma jeszcze dołączyć Rai, pytam się czy chcecie wziąć jeszcze jednego pana do gry, czy raczej postaracie się znaleźć jakąś babkę? Decyzja należy do was, piszcie mi na gg i pw.
To wszystko, wracajmy do gry …
/Avallon/
Hałas na ulicy wydawał się nie do zniesienia. Jeszcze lekko drżały ci nogi. Uniosłeś głowę i zatykając chusteczką krwawiące nozdrza ruszyłeś śladami czarnoskórego mężczyzny. W porównaniu z nim szedłeś wręcz w ślamazarnym tempie. Udawałeś, ze oglądasz się na pobliskie wystawy i zaglądasz do mieszkań ludzi, którzy mieszkali zaraz na wysokości ulicy. W końcu odnotowałeś, ze ów mężczyzna wszedł do budynku Dla pewności jeszcze raz spojrzałeś na zdjęcie. To on. Uśmiechnąłeś się lekko. Masz niezwykłe szczęście trafiając na jednego z całej trójki po niecałych dwóch godzinach poszukiwań. Po przebyciu kilku metrów, przejściu przez rondo dotarłeś do frontowych drzwi zielonej kamienicy. Zamyśliłeś się na chwilę. Nie wiedziałeś kto mógł mu jeszcze towarzyszyć, czy był sam, czy może z przyjaciółmi. Westchnąłeś cicho. No tak, nie miałeś wyjścia, musiałeś się skradać jak złodziej i podsłuchiwać jak wścibska sąsiadka. Na twoje nieszczęście ściany były tak grube, ze nie słyszałeś nic co mogło dziać we wnętrzu kamienicy. Uniosłeś głowę w nadziei na jakieś okno. Nic z tego. Boczna ściana domu nie miała żadnego okna. Wyszedłeś z zaułka i podszedłeś do domu z drugiej strony. Tam też nie było okien. Spojrzałeś na kamienicę od frontu. Dwupiętrowy budynek. Sześć okien od frontu i żadnych z boku. Budową przypominało garnizon, albo też jakiś skład. Nagle ktoś złapał cię za ramię. Odwróciłeś głowę. Ujrzałeś niebieski hełm Soldiera. Mężczyzna był od ciebie trochę wyższy. Widziałeś, że nie miał przy sobie żadnej broni. Zrobiłeś krok do tyłu, mężczyzna odsunął swoją rękę. Usłyszałeś niezwykle spokojny, delikatny i odrobinę przesączony nudą głos.
-Oglądasz ten dom, tak jakbyś chciał go kupić, albo też okraść. – Stwierdził. Pomiędzy odgłosami trąbiących samochodów usłyszałeś dość masywny odgłos kroków. Spojrzałeś za żołnierza. Zaraz za nim pojawił się jeszcze wyższy i szerszy Soldier, także bez broni. Wielki człowiek przemówił do ciebie barytonem, niezwykle gniewnym.
-Proszę stąd odejść i się tu nie kręcić, inaczej zostanie pan usunięty siłą. – Niższy o głowę pierwszy Soldier spojrzą na towarzysza. Widziałeś jak jego trzy binokle pobłyskiwały odbijając żółte światła latarni. Czułeś, ze sytuacja powoli robi się nieprzyjemna, dwaj żołnierze czekali na to, aż grzecznie opuścisz ten obszar …
/Ryoku/
Wiatr bił w twoją twarz. Czułęś jak kuł cię w policzki, oczy i usta. Zasłoniłeś twarz dłońmi, kiedy iskry od kul uderzających o powierzchnię bramy zaczęły odpryskiwac w twoja stronę. Usłyszałeś za sobą warkot silnika. I Wrzask jakiegoś mężczyzny.
-Brać go!! – Nie wiedziałeś co zrobić. Skoczyłeś do przodu. Wtem poczułeś ostry, piekący ból w kolanie. Nie mogłeś nim ruszyć. Przerażony obejrzałeś się za siebie. Ostatni z ochrony, jeszcze żył. Podpierał się o ziemię jedną ręką, a drugą trzymał karabin celując ci w plecy. Dłoń zadygotała mu pod ciężarem broni. Nacisnął spust, jednocześnie opuszczając lufę. Kula świsnęła przez twój brzuch. Widziałeś jak struga krwi wytrysnęła z twojego brzucha wraz z kulą i padła na ziemię. Do ust zaczęła napływać ci gorąca krew. Czy to już koniec!?. Kolejna kula świsnęła ci obok głowy. Opuściłeś wzrok na brzuch. Wtem ogromny trzask odwrócił twoja uwagę od ran. Brama była już zamknięta. Po chwili warkot silnika ustał. Odwróciłeś się powoli. Spojrzałeś na dziesięciu żołnierzy Shin-Ra, z czego jeden w zielonym kostiumie zeskoczył z małego pojazdu. Szedł powoli, nagle uniósł dłoń. Wszyscy unieśli karabiny i wycelowali w ciebie. Strach wypełnił twoje serce. Żołnierz podszedł do ostatniego żyjącego strażnika. Widziałeś jak młody chłopak w niebieskim stroju, leżąc na ziemi zerwał z siebie kask. Jego brązowe włosy rozciągnęły się po ziemi. Soldier z wyższa rangą podszedł do niego.
-Świetnie się spisałeś … - Spojrzał na jego identyfikator wiszący pod kołnierzykiem od kombinezonu. -…Ingamono…- Kapitan zrobił krok do tyłu. Szybko sięgnął po swój mały pistolet, widziałeś tylko jak twarz chłopaka z uradowanej zmienia się na przerażoną.
-Nie wykonałeś powierzonego ci zadania, straciłeś towarzyszy, Shin-Ra nie potrzebuje słabeuszy. – Po tych słowach usłyszałeś już tylko dwa strzały. Głowa opadła ci na klatkę piersiową. Uniosłeś zakrwawione dłonie do góry. Jak to możliwe!? Czy ty też tak skończysz!?
Mężczyzna w zielonym kostiumie głośno kaszlnął. Uniosłeś spojrzenie. Kiedy na niego patrzyłeś, był już bez maski. Jego twarz była stara i zabliźniona. Widziałeś szczerbaty uśmiech zadowolenia. W jego oczach widziałeś skłonności sadystyczne. To nie wróżyło nic dobrego. Kapitna zbliżył się do ciebie.
-Za próbę włamania się do zakazanego sektora, zabicie dwóch…nie, trzech żołnierzy Shin-Ra, władanie zabronioną bronią i próbę ucieczki skazuję cię na śmierć. – Kapitan uniósł pistolet. Widziałeś tylko jak jego uśmiech znacznie się poszerzył.
-Bang! – Świat zawirował ci przed oczami, nie zdążyłeś nawet poczuć bólu. Wszystko ogarnęła ciemność. Zachwiałeś się na nogach i padłeś na ziemię…
/Kiske/
Na twoje szczęście żołnierze delikatnie wprowadzili cię do kokpitu. Jeden z nich wszedł tam z tobą. Rozejrzałeś się po małym pomieszczeniu otoczonym szybami z każdej możliwej strony. Na panelu widziałeś trzy przyciski. Zielony –przód, Żółty – tył, Czerwony – Stop. Położyłeś obie dłonie na wielkim drążku na samym środku kabiny. Żołnierz spojrzał na ciebie, upewniając się, czy na pewno wiesz co robisz.
-Em…wydaje mi się, ze najpierw musisz odpalić silnik. – Stwierdził. No Super! – pomyślałeś z ironia, ale czym włączyć silnik!? Zamyśliłeś się przez chwilę. W końcu wpadłeś na to co trzeba zrobić. Zanurkowałeś pod panel, tam znalazłeś mały drążek, pociągnąłeś za niego i wtedy cała machina się zatrzęsła. Podszedłeś do drążka na środku kabiny i przesunąłeś go do przodu. Kiedy już wszystko przygotowałeś, chwyciłeś zwisający nad toba mikrofon i poinformowałeś zniecierpliwionego Palmeta o tym, ze ruszacie. Wcisnąłeś zielony przycisk i spojrzałeś na żołnierza. Mężczyzna podszedł do ciebie, opuścił broń i wbił wzrok w chmury, które coraz gęściej was otaczały. Pomiędzy wielkimi białymi obłokami ujrzałeś złoty krążek…lądowisko, jednak wciąż pozostało wam wiele drogi. Żołnierz odszedł kawałek, po czym zapukał w ścianę za sobą. Czekał chwile i czekał. Nikt nie odpowiadał.
-Cholera, nie słyszą mnie … - syknął. Spojrzą na mikrofon. Podszeł do niego i powiedział.
-Przystępuję do wykonania zadania. – Po czym wyłączył fonię i uniósł karabin.
-Nie potrzebujemy już nikogo do zatrzymania tego pojazdu. – Stwierdził, kładąc palec na spuście….
/Maxim/
Wszyscy miejscowi ludzie wpatrywali się w ciebie jak w jakiegoś cudaka. Kiedy dotarłeś do drzwi od baru, usłyszałeś za nimi odgłosy krzyczących pijaczyn, oraz kilku kelnerek, które próbowały ich okiełznać. Pchnąłeś nogą małe drzwiczki i powoli wszedłeś do środka. Nagle wszyscy zamilkli, odwrócili się do ciebie z nieco zdziwionymi twarzami. Nie zwracając na nich uwagi podszedłeś do baru. Jakaś rudowłosa piękność podbiegła do ciebie i przyglądając się tobie jak księciu z obrazka zaczęła się nerwowo pytać.
-Pprzepraszam, proszę pana, chce pan coś zamówić? – Zapytała. Spojrzałeś na nią lekko znudzony. Czekała chwile na twoją odpowiedź, nagle unosząc do góry lekko sukienkę zapytała.
-Aaa..moze chce paan coś innego? – zapytała, czułeś drżenie jej głosu. Przyjrzałeś się jej nieco bliżej. Wyglądała na jakieś 14 lat. Choć była wyrośnięta i miała duże piersi, z twarzy wyglądała jak dziecko. Dziewczynka usiadła obok ciebie, kładąc ci dłoń na kolanie, powoli przesuwając ja w stronę kroku. Widziałeś, ze co chwile nerwowo spoglądała gdzieś za bar. Ty tez się tma odwróciłeś. Zauważyłeś rosłego mężczyznę, który bacznie przyglądał się dziewczynce, czy aby dobrze wykonuje swoją pracę. Nerwowo wróciłeś do dziewczynki. Ludzie w barze już wrócili do swoich zajęć. Krzyczeli o dokładki, unosili kufle z alkoholem i klepali kelnerki po pośladkach. Rudowłosa dziewczyna w końcu przysunęła się do ciebie lekko drżąc. Udawała, ze się do ciebie przytula. Niezauważenie zacisnęła pieści na twoim płaszczu i z zaciśniętymi zębami i lekko drżącym głosem powiedziała.
-Proszę choć ze mną na górę...
/Ryoku/
Krople łez spływały ci po policzku. Zmrużyłeś oczy. Nie, to nie twoje łzy. Poczułeś coś mokrego na czole. Po chwili zaczęło szczypać cię kolano, ramię i brzuch. Zacisnąłeś zęby, kiedy chłodne powietrze przeleciało przez zasklepiającą się dziurę w brzuchu. Po chwili zimno znikło, uczucie ciepła i spokoju zastąpiło jego miejsce. Poczułeś czyjąś delikatną dłoń na swoim policzku. Mokry ręcznik znikł z twojego czoła i oczu. Oślepiające światło zaczęło gryźć cię w oczy.
-Przygaś lampę! – usłyszałeś kobiecy głos. Po chwili rażąca jasność stonowała się i przeszła w kolor niebieski. Widziałeś lekko oświetloną kobiecą twarz. Krótkie czarne włosy opadały jej na oczy, więc nie mogłeś bliżej jej się przyjrzeć. Po chwili z kobieta pojawił się rosły mężczyzna z dziwnym czarnym kapeluszem na głowie. Cały był owinięty płaszczem, widziałeś tylko zarys jego twarzy. Była poważna i kryła w sobie coś jeszcze. Nagle kobieta przemówiła do ciebie.
-Jesteś w bezpiecznym miejscu. – Wyszeptała, gładząc cię po policzku. –Musisz się wyspać, jutro czar leczący postawi cię na nogi, przez noc twoje rany się zasklepią i jutro będziesz jak nowy. – jej delikatny i zatroskany głos drażnił twoje zmysły. Poczułeś jak jej szept powoduje gęsią skórkę na twoim karku i przepływ przyjemnego ciepła, a może to od czaru? Nie zastanawiałeś się nad tym. Kobieta wstała i kiwnięciem głowy odprawiła mężczyznę w czerni. Odwróciła się do ciebie tyłem.
-Porozmawiamy jutro buntowniku…- Szorstki głos mężczyzny przeszył powietrze. – Jeżeli dożyjesz jutra…- Po tych słowach oboje opuścili pomieszczenie. Spojrzałeś na sufit. Gdzie ty jesteś?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Avallon
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 23:02, 23 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Avallon
Av się uśmiechnął i złapał się lewą ręką za głowe odgarniając włosy...
-Wybaczą mi panownie, ale jestem zainteresowany kupnem tego budynku... chciałem go troche obejrzeć z bliska zanim złoże propozycje kupna właścicielowi... to chyba żaden problem
przechylił beztrosko głowe lekko w prawo i się uśmiechnął troche szeżej.... chciał wyglądać na osobe bezbronną i godną zaufania... postanowił, że jeśli żołnieże dadzą sobie spokój to wejdzie do budynku.... jeśli zaś będą nalegać to odsunie sie na bezpieczną odległość i będzie czekał do zmroku lub aż zobaczy, że ktoś wychodzi z budynku... miał tylko nadzieje, że jego umiejętnośći perswazji wystarczą by przekonać żołnieży...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kiske
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: sie biorą dzieci?
|
Wysłany: Wto 4:36, 24 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Tym razem Kiske nie miał żadnego innego wyjścia. Wszystkie inne drogi które wcześniej w myślach sobie zaplanował musiał natychmiastowo wyrzucić. Zołnierz celował w niego karabinem i niedługo miał już zejść z tego świata. Patrzył prosto w hełm SOLDIER'a i przypomniał sobie "tamten" moment. Jednocześnie znów zauważył w myślach obraz martwego pilota. Postanowił wykonać ruch i poprostu odsunął się z pola strzału zbliżając się do żołnierza uchylony. Uderzył głową o jego brodę, sam czując lekki ból przeszywający głowę=,=
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ryoku Kei
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 9:40, 24 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Ryoku
Po ciezkim dniu pelnym wrazen ktroego nawet do konca nie pamieta siedzi teraz sam w pokoju i mysli. Co sie stalo? Skad ja sie tu wzielem? Pewnie to sa buntownicy to dobrze jesli tak to bede mogl sie do nich przylaczyc. A jesli nie to juz po mnie. Kurze rana w brzuchu skad jakto przecierz.... ja nic nie pamietam.Po chwili dociera do niego ze pora juz zasnac moze jutro sie cos przypomni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yoh
Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:25, 24 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Ciekawe po co nie po to tu przyszedłe ale zaraz ona może mi pomóc mówię w myślach po czym wstaje i przyglądam się mężczyźnie , który się wczesniej na nas gapił. Przyglądam mu się bardzo uważnie i patrze na jego zachowanie i na to co zrobi gdy pójdziemy na góre.
- Chodźmy. - mówie do niej po cichu i kiedy będziemy szli na górę pytam sie jej po cichu kim jest tamten koleś co się na nas patrzył i czego chce.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|